Zaskoczony
blondyn od razu pozbierał się z podłogi i otrzepał się ze „szlamu”, który
przeniósł się na niego po upadku na Hermionę.
- Ee… - Ginny pod wpływem zaskoczenia i ogromnego szoku, nie wiedziała co powiedzieć. – Nie przeszkadzajcie sobie… Przyszłam tylko pożyczyć kolczyki, Herm… Ale… wpadnę później. Pa! – I już jej nie było. Gryfonka i Ślizgon – oboje zdziwieni - nie zdążyli już zobaczyć uśmiechu, którym Ginny podsumowała to, co przed chwilą zobaczyła.
- Z tego musi coś wyjść – powiedziała do siebie. Obrała sobie za cel zeswatanie tych dwóch największych wrogów Hogwartu. Byli całkowicie inni, ale według Ginny – pasowali do siebie jak zapalniczka z ogniem.
Tymczasem tych dwoje „pasujących do siebie” wrogów, rozpoczynało właśnie kolejną kłótnię.
- Czy Ty ocipiałeś Malfoy?! Chcesz żebym tu zeszła na zawał?! Wiesz jak się wystraszyłam?! – Gryfonka z oburzoną miną, czerwona z gniewu, krzyczała właśnie na blondyna, który niewinnie poruszył ramionami.
- Moja wina, że nie zdążyłem zahamować? Czego się tak drzesz? Zaraz połowa Hogwartu tu przyleci, Granger.
- No i dobrze, będzie taki tłum, że przynajmniej nie będę musiała patrzeć na twoją piękną twarzyczkę. – Odpyskowała mu natychmiast, nawet nie myśląc co mówi.
- Piękną? Uuu… Granger… Wiem, że jestem przystojny i dziewczynom gną się nogi, gdy przechodzę koło nich, ale Ty? Tego się nie spodziewałem. – Wyśmiał ją, zadowolony ze słownego potknięcia Gryfonki. Ona, chcąc to jak najszybciej odwrócić, powiedziała naburmuszona
- To był sarkazm, idioto.
- Witaj stara Granger! Cieszę się, że wróciłaś po tak długiej nieobecności. Brakowało mi tego twojego oburzonego wyrazu twarzy. – Ukłonił się przed nią naśladując głos dyrektora Dumbledore’a podczas przemówień. Był w tym tak perfekcyjny, że dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Ostatnio zdarzało jej się rozmawiać normalnie z tym wrednym Ślizgonem, który niekiedy był wobec niej… miły? Tak, chyba można tak powiedzieć. Przynajmniej starał się taki być. Zauważyła też, że dogaduje się z nim czasem lepiej, niż z Harrym.
„Opanuj się Hermiono, przecież to Malfoy, na pewno nie robi tego bezinteresownie.” – Powiedziała sobie w myślach i aż podskoczyła z przerażenia, gdy niemal natychmiast odpowiedział jej jakiś inny, cichy głos: „Nie pomyślałaś, że może się zmienił? Nie oceniaj ludzi pochopnie. Źle na tym wyjdziesz, moja droga.”
- Eej, Granger, co z tobą? – Malfoy był wyraźnie zszokowany zachowaniem brązowowłosej, która nie dość, że nie reagowała na żadne bodźce, to jeszcze przed chwilą podskoczyła, jakby coś ją nieźle wystraszyło.
- Nic mi nie jest, Malfoy. Zajmij się sobą. – Ucięła temat, po czym podeszła do drzwi oznajmiając tym samym blondynowi, że ma już sobie iść.
- Niegrzecznie jest tak wypraszać gości, wiesz Granger? Bo drugi raz do ciebie nie przyjdą. – Popatrzył na nią z zainteresowaniem.
- Wiesz, jakoś mi na tym nie zależy, żeby gościć cię tu drugi raz, więc łaskawie rusz swoje cztery litery i idź już. – Uśmiechnęła się do niego ironicznie. Cierpliwie czekała aż wyjdzie, ale on postanowił zrobić jej na złość, rozkładając się wygodnie na kanapie.
- Co ty odwalasz, Malfoy? Przecież ci powiedziałam, że masz iść.
- A gdzie jest napisane, że mam cię słuchać? – Z triumfującym uśmieszkiem popatrzył na nią, ciekawy, co mu odpowie.
- Nie zmuszaj mnie, żebym użyła zaklęcia. – Spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem.
- Nie odważysz się.
- A chcesz się przekonać?
- Tak.
- Hmm… Levicorpus! – Ciało blondyna uniosło się lekko i obróciło tak, że głowa Dracona znajdowała się teraz kilkanaście centymetrów nad podłogą.
- Granger! Co ty…?! – Wściekły chłopak zaczął się miotać, próbując uwolnić się od zaklęcia.
- Sam chciałeś, Malfoy, więc nie narzekaj. – Uśmiechnęła się triumfalnie i podeszła do niego. Ukucnęła przy nim i z wyższością popatrzyła mu w oczy, następnie cmoknęła go lekko w usta i uwolniła od zaklęcia. Uśmiechając się ironicznie, wzięła piżamę i ręcznik, po czym wyszła do łazienki, zostawiając oszołomionego Ślizgona, samego.
******
- Ee… - Ginny pod wpływem zaskoczenia i ogromnego szoku, nie wiedziała co powiedzieć. – Nie przeszkadzajcie sobie… Przyszłam tylko pożyczyć kolczyki, Herm… Ale… wpadnę później. Pa! – I już jej nie było. Gryfonka i Ślizgon – oboje zdziwieni - nie zdążyli już zobaczyć uśmiechu, którym Ginny podsumowała to, co przed chwilą zobaczyła.
- Z tego musi coś wyjść – powiedziała do siebie. Obrała sobie za cel zeswatanie tych dwóch największych wrogów Hogwartu. Byli całkowicie inni, ale według Ginny – pasowali do siebie jak zapalniczka z ogniem.
Tymczasem tych dwoje „pasujących do siebie” wrogów, rozpoczynało właśnie kolejną kłótnię.
- Czy Ty ocipiałeś Malfoy?! Chcesz żebym tu zeszła na zawał?! Wiesz jak się wystraszyłam?! – Gryfonka z oburzoną miną, czerwona z gniewu, krzyczała właśnie na blondyna, który niewinnie poruszył ramionami.
- Moja wina, że nie zdążyłem zahamować? Czego się tak drzesz? Zaraz połowa Hogwartu tu przyleci, Granger.
- No i dobrze, będzie taki tłum, że przynajmniej nie będę musiała patrzeć na twoją piękną twarzyczkę. – Odpyskowała mu natychmiast, nawet nie myśląc co mówi.
- Piękną? Uuu… Granger… Wiem, że jestem przystojny i dziewczynom gną się nogi, gdy przechodzę koło nich, ale Ty? Tego się nie spodziewałem. – Wyśmiał ją, zadowolony ze słownego potknięcia Gryfonki. Ona, chcąc to jak najszybciej odwrócić, powiedziała naburmuszona
- To był sarkazm, idioto.
- Witaj stara Granger! Cieszę się, że wróciłaś po tak długiej nieobecności. Brakowało mi tego twojego oburzonego wyrazu twarzy. – Ukłonił się przed nią naśladując głos dyrektora Dumbledore’a podczas przemówień. Był w tym tak perfekcyjny, że dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Ostatnio zdarzało jej się rozmawiać normalnie z tym wrednym Ślizgonem, który niekiedy był wobec niej… miły? Tak, chyba można tak powiedzieć. Przynajmniej starał się taki być. Zauważyła też, że dogaduje się z nim czasem lepiej, niż z Harrym.
„Opanuj się Hermiono, przecież to Malfoy, na pewno nie robi tego bezinteresownie.” – Powiedziała sobie w myślach i aż podskoczyła z przerażenia, gdy niemal natychmiast odpowiedział jej jakiś inny, cichy głos: „Nie pomyślałaś, że może się zmienił? Nie oceniaj ludzi pochopnie. Źle na tym wyjdziesz, moja droga.”
- Eej, Granger, co z tobą? – Malfoy był wyraźnie zszokowany zachowaniem brązowowłosej, która nie dość, że nie reagowała na żadne bodźce, to jeszcze przed chwilą podskoczyła, jakby coś ją nieźle wystraszyło.
- Nic mi nie jest, Malfoy. Zajmij się sobą. – Ucięła temat, po czym podeszła do drzwi oznajmiając tym samym blondynowi, że ma już sobie iść.
- Niegrzecznie jest tak wypraszać gości, wiesz Granger? Bo drugi raz do ciebie nie przyjdą. – Popatrzył na nią z zainteresowaniem.
- Wiesz, jakoś mi na tym nie zależy, żeby gościć cię tu drugi raz, więc łaskawie rusz swoje cztery litery i idź już. – Uśmiechnęła się do niego ironicznie. Cierpliwie czekała aż wyjdzie, ale on postanowił zrobić jej na złość, rozkładając się wygodnie na kanapie.
- Co ty odwalasz, Malfoy? Przecież ci powiedziałam, że masz iść.
- A gdzie jest napisane, że mam cię słuchać? – Z triumfującym uśmieszkiem popatrzył na nią, ciekawy, co mu odpowie.
- Nie zmuszaj mnie, żebym użyła zaklęcia. – Spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem.
- Nie odważysz się.
- A chcesz się przekonać?
- Tak.
- Hmm… Levicorpus! – Ciało blondyna uniosło się lekko i obróciło tak, że głowa Dracona znajdowała się teraz kilkanaście centymetrów nad podłogą.
- Granger! Co ty…?! – Wściekły chłopak zaczął się miotać, próbując uwolnić się od zaklęcia.
- Sam chciałeś, Malfoy, więc nie narzekaj. – Uśmiechnęła się triumfalnie i podeszła do niego. Ukucnęła przy nim i z wyższością popatrzyła mu w oczy, następnie cmoknęła go lekko w usta i uwolniła od zaklęcia. Uśmiechając się ironicznie, wzięła piżamę i ręcznik, po czym wyszła do łazienki, zostawiając oszołomionego Ślizgona, samego.
******
Siedziała w
pokoju wspólnym patrząc na płomienie powoli niknące w kominku. Robiło się coraz
zimniej i ciemniej, ale jej to nie przeszkadzało. Myślała nad ostatnią rozmową
z chłopakiem. Dużo wtedy zrozumiała. Dotarło do niej, że szansa na bycie z nim
przepadła. Nadal był dla niej ważny, ale już tylko jako przyjaciel i chociaż
nadal zrobiłaby dla niego wszystko, to już nie byłoby to ślepe i
nieprzemyślane. Teraz oddałaby za niego życie umyślnie, będąc pewną, że owy
przyjaciel będzie bezpieczny, dzięki niej. Musiała przyznać, że od czasu tego
pamiętnego monologu Smoka, zmieniła się. Spojrzała na świat pod innym kątem,
zaczynała widzieć więcej, niż tylko platynowego blondyna o przepięknie szarych
oczach i zimnym spojrzeniu. Spodobało jej się takie życie. W końcu dostrzegła
też siebie. Odkryła jaka naprawdę jest. Kiedyś dokuczliwa, zapatrzona w
Dracona, nieczuła na cierpienie innych. Teraz bardziej wrażliwa, niekiedy
uśmiechnięta. Odnalazła gdzieś w środku swoje sumienie i teraz, choć starała
się nadal tłumić swoje emocje, to nie była już tą samą dziewczyną. Gdyby miała
wybierać pomiędzy starą Pansy, a tą, którą jest teraz, to zostałaby przy
aktualnej wersji. Nie wiedziała ile czasu już tak siedziała, zastanawiając się
nad życiem, zanim zauważyła, że ogień w kominku już całkowicie wygasł, więc nie
pozostało jej nic innego, jak udać się do swojego dormitorium na zasłużony
odpoczynek.
******
Hermiona obudziła się wypoczęta o szóstej nad ranem. Był piątek. Został jeden dzień do imprezy, na której to miała zatańczyć przed jakimś chłopakiem. Na samą myśl tego, co będzie musiała robić, przechodziły ją dreszcze. Nie mogła przegrać, nie mogła dać tej satysfakcji blondynowi. Poza tym, nie miała najmniejszego zamiaru usługiwać mu, jak jakaś niewolnica, przez cały dzień. Myślała już nad tym, aby po prostu nie pójść na tę imprezę, ale była Gryfonką, a wychowankowie domu lwa nigdy nie tchórzą, niezależnie od zadania im przeznaczonego.
Leżała tak jeszcze przez pół godziny, po czym postanowiła wstać. Wyjęła więc z szafy ubrania i ręcznik, udała się do łazienki, gdzie wzięła orzeźwiający prysznic i umyła włosy szamponem o zapachu konwalii. Umywszy się, osuszyła włosy zaklęciem i ubrała się. Podkreśliła i tak już długie rzęsy tuszem, po czym wyszła uśmiechnięta z zaparowanej łazienki, biorąc książki i udając się na śniadanie. W Sali nie było jeszcze dużo osób, bowiem dochodziła dopiero 7:00 rano. Podeszła do stołu Gryffindoru i zajęła swoje stałe miejsce. Przejechała wzrokiem po innych stołach i ku jej zaskoczeniu dostrzegła tam już platynowego blondyna, który przyglądał się jej z zainteresowaniem. Podniosła prawą brew w geście zdziwienia z niemym pytaniem „co się tak gapisz?”. Chłopak uśmiechając się ironicznie odwrócił wzrok, więc brązowowłosa zajęła się posiłkiem. Kilkanaście minut później do Wielkiej Sali wszedł Ron, a razem z nim Harry. Ginny przyszła zaraz po nich u boku Theodore’a Notta. Hermiona miała złe przeczucia co do tego chłopaka. Nie chciało jej się wierzyć, że tak nagle zmienił swoje zdanie na temat jej rudej przyjaciółki. Jeszcze niedawno przecież tak się nienawidzili…
„A ty i Dracon?” – pisnął jakiś cichutki głosik w jej głowie.
„Na Merlina, znowu ten głos” – pomyślała Hermiona. – „O co tutaj chodzi?”
Dziewczynę coraz bardziej irytowały te rzekome podpowiedzi domniemanego „sumienia”. Z każdym dniem miała większe wątpliwości co do prawdziwości jej tezy. Przecież to niemożliwe, że jej sumienie, w tak perfidny sposób, do niej mówi. To by było wręcz chore.
Jej przemyślenia przerwała dwójka przyjaciół, która właśnie dosiadła się do stołu.
- Cześć Mionka. – powiedzieli wspólnie Ginny z Harrym.
- Cześć wam, co u was?
- Ja żyję imprezą. Słyszałam, że idziesz? – Uśmiechnęła się wrednie, Ginn.
- Nie ciesz się tak, zostałam zmuszona. Inaczej bym nie poszła.
- Jasne, jasne, już ja wiem jak to było. – Poruszyła brwiami Ruda.
- Nie wiem o co ci chodzi, Ginn. Nie denerwuj mnie lepiej, bo zmienię zdanie.
- Oj no okej, okej… Przepraszam, już się zamykam.
- Jaka impreza? – Harry jakby dopiero obudzony zagadnął obie Gryfonki.
- Ty to masz zapłon… W sobotę jest impreza u Ślizgonów. Wstęp wolny, każdy może przyjść.
- A to niby z jakiej okazji?
- Nie wiem, z resztą nikt tego nie wie oprócz Ślizgonów. Podobno ma to być niespodzianka.
- A na którą?
- Na 2000, a co, zamierzasz przyjść? – Ginny zrobiła wielkie oczy w geście zdziwienia.
- Noo… a czemu nie?
- No nie wiem, nigdy ci się jakoś nie spieszyło, czy ja o czymś nie wiem? – Spytała podejrzliwie rudowłosa.
- Niczego nie ukrywam. Idę, bo chcę. Po prostu. – Zdenerwował się zielonooki i zajął się śniadaniem, kończąc tym samym dyskusję.
- Co mu jest? – Szepnęła Hermiona do ucha Ginny, szczerze zdziwiona zachowaniem przyjaciela.
- Nie mam pojęcia, ale coś czuję, że niedługo się dowiemy. – Odpowiedziała i również zajęła się swoim śniadaniem. Brązowookiej nie pozostało nic innego, jak wziąć przykład z przyjaciół, więc zajęła się swoim, pierwszym tego dnia, posiłkiem.
******
Hermiona obudziła się wypoczęta o szóstej nad ranem. Był piątek. Został jeden dzień do imprezy, na której to miała zatańczyć przed jakimś chłopakiem. Na samą myśl tego, co będzie musiała robić, przechodziły ją dreszcze. Nie mogła przegrać, nie mogła dać tej satysfakcji blondynowi. Poza tym, nie miała najmniejszego zamiaru usługiwać mu, jak jakaś niewolnica, przez cały dzień. Myślała już nad tym, aby po prostu nie pójść na tę imprezę, ale była Gryfonką, a wychowankowie domu lwa nigdy nie tchórzą, niezależnie od zadania im przeznaczonego.
Leżała tak jeszcze przez pół godziny, po czym postanowiła wstać. Wyjęła więc z szafy ubrania i ręcznik, udała się do łazienki, gdzie wzięła orzeźwiający prysznic i umyła włosy szamponem o zapachu konwalii. Umywszy się, osuszyła włosy zaklęciem i ubrała się. Podkreśliła i tak już długie rzęsy tuszem, po czym wyszła uśmiechnięta z zaparowanej łazienki, biorąc książki i udając się na śniadanie. W Sali nie było jeszcze dużo osób, bowiem dochodziła dopiero 7:00 rano. Podeszła do stołu Gryffindoru i zajęła swoje stałe miejsce. Przejechała wzrokiem po innych stołach i ku jej zaskoczeniu dostrzegła tam już platynowego blondyna, który przyglądał się jej z zainteresowaniem. Podniosła prawą brew w geście zdziwienia z niemym pytaniem „co się tak gapisz?”. Chłopak uśmiechając się ironicznie odwrócił wzrok, więc brązowowłosa zajęła się posiłkiem. Kilkanaście minut później do Wielkiej Sali wszedł Ron, a razem z nim Harry. Ginny przyszła zaraz po nich u boku Theodore’a Notta. Hermiona miała złe przeczucia co do tego chłopaka. Nie chciało jej się wierzyć, że tak nagle zmienił swoje zdanie na temat jej rudej przyjaciółki. Jeszcze niedawno przecież tak się nienawidzili…
„A ty i Dracon?” – pisnął jakiś cichutki głosik w jej głowie.
„Na Merlina, znowu ten głos” – pomyślała Hermiona. – „O co tutaj chodzi?”
Dziewczynę coraz bardziej irytowały te rzekome podpowiedzi domniemanego „sumienia”. Z każdym dniem miała większe wątpliwości co do prawdziwości jej tezy. Przecież to niemożliwe, że jej sumienie, w tak perfidny sposób, do niej mówi. To by było wręcz chore.
Jej przemyślenia przerwała dwójka przyjaciół, która właśnie dosiadła się do stołu.
- Cześć Mionka. – powiedzieli wspólnie Ginny z Harrym.
- Cześć wam, co u was?
- Ja żyję imprezą. Słyszałam, że idziesz? – Uśmiechnęła się wrednie, Ginn.
- Nie ciesz się tak, zostałam zmuszona. Inaczej bym nie poszła.
- Jasne, jasne, już ja wiem jak to było. – Poruszyła brwiami Ruda.
- Nie wiem o co ci chodzi, Ginn. Nie denerwuj mnie lepiej, bo zmienię zdanie.
- Oj no okej, okej… Przepraszam, już się zamykam.
- Jaka impreza? – Harry jakby dopiero obudzony zagadnął obie Gryfonki.
- Ty to masz zapłon… W sobotę jest impreza u Ślizgonów. Wstęp wolny, każdy może przyjść.
- A to niby z jakiej okazji?
- Nie wiem, z resztą nikt tego nie wie oprócz Ślizgonów. Podobno ma to być niespodzianka.
- A na którą?
- Na 2000, a co, zamierzasz przyjść? – Ginny zrobiła wielkie oczy w geście zdziwienia.
- Noo… a czemu nie?
- No nie wiem, nigdy ci się jakoś nie spieszyło, czy ja o czymś nie wiem? – Spytała podejrzliwie rudowłosa.
- Niczego nie ukrywam. Idę, bo chcę. Po prostu. – Zdenerwował się zielonooki i zajął się śniadaniem, kończąc tym samym dyskusję.
- Co mu jest? – Szepnęła Hermiona do ucha Ginny, szczerze zdziwiona zachowaniem przyjaciela.
- Nie mam pojęcia, ale coś czuję, że niedługo się dowiemy. – Odpowiedziała i również zajęła się swoim śniadaniem. Brązowookiej nie pozostało nic innego, jak wziąć przykład z przyjaciół, więc zajęła się swoim, pierwszym tego dnia, posiłkiem.
******
W przerwie
między lekcjami, Dracon wrócił do swojego dormitorium i rozsiadł się wygodnie
na ogromnym łożu, z zieloną narzutą i srebrnymi poduszkami, pogrążając się w
myślach. W końcu udało mu się uciec od gromady psycho-fanek i błaznowatych
dowcipów Blaise’a. Chłopak skupił swoje rozważania na imprezie, która miała się
odbyć już jutrzejszego wieczora. Był ciekaw przebiegu zakładu chłopaków, o
którym usłyszał dzisiaj na śniadaniu. Nie był zdziwiony, samą akcją, jakże
typową dla nich, ale obiektem ich zainteresowania. Ginny - Wiewiórka, córka
zdrajców krwi, siostra Wieprzleja, zakochana niegdyś w Potterze dziewczyna,
przyjaciółka Hermiony... No właśnie Granger. Ostatnio zdał sobie sprawę, że
coraz częściej zdarza mu się o niej myśleć. O ich ostatniej rozmowie, o ich
zakładzie, o jego warunkach, o tym jak pięknie będzie wyglądać... Zaraz! Żadne
pięknie! Przecież to Wiem-To-Wszystko-Granger do cholery! Co najwyżej może
wyglądać dobrze, lepiej niż zazwyczaj. Tak teraz już lepiej. Musi się w końcu
postarać, bo podczas imprezy jej zadaniem będzie zatańczenie dla
najprzystojniejszego (i na pewno najskromniejszego :D - przypis
autorki) chłopaka w całym Hogwarcie - samego Dracona Malfoya.
******
W pokoju wspólnym Ślizgonów zawsze dużo się działo. Kolejne imprezy, kończące się ciężkim przebudzeniem ich uczestników w nieswoim łóżku, o ile w ogóle w łóżku... Zdecydowanie mało niewinne zabawy, z latającymi częściami garderoby w roli głównej, czy też pełne rozmów i lejącej się strumieniami ognistej whisky, wieczorki. Jedynie na tych ostatnich zachowany został podział na płcie i tak przyjęła się kolejna ślizgońska tradycja, babskich i z drugiej strony, typowo męskich libacji. I właśnie na jednym z takich wieczorów narodził się szalony pomysł zorganizowania największej, najdzikszej i najbardziej spektakularnej imprezy w historii całego Hogwartu. Za dwa dni naczelny postrach szkoły, nieustraszony obrońca Ślizgońskich wartości, o ile takowe niektórzy posiadali, profesor SS obchodził swoje kolejne urodziny. To właśnie to wydarzenie, stało się idealnym pretekstem do zaspokojenia dzikich żądz uczniów domu węża, bez ponoszenia większych konsekwencji, ze względu na jakże szczytny cel całego wydarzenia. Nic więc dziwnego, że tego popołudnia cały pokój wspólny był wypełniony odgłosami burzliwych rozmów, a jego mieszkańcy nie mogli skupić się na niczym innym jak na nadchodzącym, wielkim przyjęciu. Wyjątek stanowili trzej chłopacy, zawzięcie o czymś dyskutujący między sobą w kącie salonu:
- Ej, a jak ktoś Cię nakryje? – Powiedział trochę niespokojny Blaise, któremu humor zepsuł się dokładnie z chwilą, kiedy wszedł do Pokoju Wspólnego Domu Węża. Od razu uwiesiło się na nim co najmniej pięć dziewcząt pragnących, by towarzyszył im na imprezie oraz po niej. Nie wystarczyło, że raz powiedział, że nie ma zamiaru przystać na ich propozycję. W końcu musiał się na nie porządnie wydrzeć, by łaskawie, obrażone, z nosem zadartym pod sam sufit, odwaliły się od niego i zostawiły w świętym spokoju. No jednak nie takim świętym…
- A kto ma go nakryć, tchórzysz Zabini? – Spytał z wrednym uśmieszkiem, Higgs.
- Ja? Chyba śnisz. Zresztą to nie ja mam ją przelecieć, tylko Nott, więc ryjek.
- Nie pyskuj…
- Ej, dobra ogarnijcie się. Jutro o 20 zaczyna się impreza, poczekam, aż zrobi się zamieszanie, poproszę do tańca naiwną wiewiórkę, a na koniec zaprowadzę do sypialni. Resztę planu każdy zna. Wy pilnujecie, żeby nikt mi nie przeszkodził.
- Czemu niby mamy to robić? Przecież nam też zależy na wygranej w zakładzie, a jak ci się uda to z niej nici. Nasze zwycięstwo zależy od twojej porażki, więc jesteś zdany na siebie, Nott. – powiedział ucieszony Blaise.
- Dobra, dobra, poradzę sobie bez was lepiej, niż z wami – powiedział, po czym wstał i jak gdyby nigdy nic, odszedł.
******
W pokoju wspólnym Ślizgonów zawsze dużo się działo. Kolejne imprezy, kończące się ciężkim przebudzeniem ich uczestników w nieswoim łóżku, o ile w ogóle w łóżku... Zdecydowanie mało niewinne zabawy, z latającymi częściami garderoby w roli głównej, czy też pełne rozmów i lejącej się strumieniami ognistej whisky, wieczorki. Jedynie na tych ostatnich zachowany został podział na płcie i tak przyjęła się kolejna ślizgońska tradycja, babskich i z drugiej strony, typowo męskich libacji. I właśnie na jednym z takich wieczorów narodził się szalony pomysł zorganizowania największej, najdzikszej i najbardziej spektakularnej imprezy w historii całego Hogwartu. Za dwa dni naczelny postrach szkoły, nieustraszony obrońca Ślizgońskich wartości, o ile takowe niektórzy posiadali, profesor SS obchodził swoje kolejne urodziny. To właśnie to wydarzenie, stało się idealnym pretekstem do zaspokojenia dzikich żądz uczniów domu węża, bez ponoszenia większych konsekwencji, ze względu na jakże szczytny cel całego wydarzenia. Nic więc dziwnego, że tego popołudnia cały pokój wspólny był wypełniony odgłosami burzliwych rozmów, a jego mieszkańcy nie mogli skupić się na niczym innym jak na nadchodzącym, wielkim przyjęciu. Wyjątek stanowili trzej chłopacy, zawzięcie o czymś dyskutujący między sobą w kącie salonu:
- Ej, a jak ktoś Cię nakryje? – Powiedział trochę niespokojny Blaise, któremu humor zepsuł się dokładnie z chwilą, kiedy wszedł do Pokoju Wspólnego Domu Węża. Od razu uwiesiło się na nim co najmniej pięć dziewcząt pragnących, by towarzyszył im na imprezie oraz po niej. Nie wystarczyło, że raz powiedział, że nie ma zamiaru przystać na ich propozycję. W końcu musiał się na nie porządnie wydrzeć, by łaskawie, obrażone, z nosem zadartym pod sam sufit, odwaliły się od niego i zostawiły w świętym spokoju. No jednak nie takim świętym…
- A kto ma go nakryć, tchórzysz Zabini? – Spytał z wrednym uśmieszkiem, Higgs.
- Ja? Chyba śnisz. Zresztą to nie ja mam ją przelecieć, tylko Nott, więc ryjek.
- Nie pyskuj…
- Ej, dobra ogarnijcie się. Jutro o 20 zaczyna się impreza, poczekam, aż zrobi się zamieszanie, poproszę do tańca naiwną wiewiórkę, a na koniec zaprowadzę do sypialni. Resztę planu każdy zna. Wy pilnujecie, żeby nikt mi nie przeszkodził.
- Czemu niby mamy to robić? Przecież nam też zależy na wygranej w zakładzie, a jak ci się uda to z niej nici. Nasze zwycięstwo zależy od twojej porażki, więc jesteś zdany na siebie, Nott. – powiedział ucieszony Blaise.
- Dobra, dobra, poradzę sobie bez was lepiej, niż z wami – powiedział, po czym wstał i jak gdyby nigdy nic, odszedł.
******
Przygotowania
do przyjęcia szły pełną parą. Pokój wspólny Ślizgonów w małym stopniu
przypominał swój poprzedni wystrój. Ściany przykrywały czarne, płócienne
zasłony, a z sufitu zwisały wyglądające jak żywe, nietoperze. Wszystko
dopełniały srebrno-zielone akcenty. Pomieszczenie spokojnie mogłoby służyć,
jako salon w rezydencji samego Draculi,
nadając mu jednak iście ślizgońskiego charakteru. A wszystko to dla
jednego, wyjątkowego solenizanta…
******
Severus gorączkowo
przemierzał swój gabinet w tą i z powrotem, myśląc ciągle o przeprowadzonej
niedawno rozmowie. Ponownie dostał nowe rozkazy, z resztą jak zwykle po
spotkaniu z Czarnym Panem, tym razem jednak nie dotyczyły one jego samego. Z
rozmyślań wyrwał go trzask wznieconych płomieni w stojącym, naprzeciw drzwi
wejściowych, kominku. Gdy odwrócił się w tę stronę zobaczył oczekiwanego
gościa, w postaci swojego przyjaciela.
- Witaj Lucjuszu, cieszę się że tak szybko przybyłeś. Wiem, że nie było to łatwe, zważywszy na tak późną porę.
- Och, to nie był żaden problem, Severusie. Wiem, że nie kazałbyś mi tego robić, nie mając ważnego powodu, a po Twoim liście wnioskuję że taki masz.
- Tak, masz rację. Związane jest to z moim wczorajszym spotkaniem z Czarnym Panem.
- Czyżby nowe polecenia?
- Owszem. – Odpowiedział krótko Mistrz Eliksirów i spuścił wzrok na dywan, leżący przed kominkiem, ponownie pogrążając się w swoich rozmyślaniach. Nie wiedział jak ma przekazać wieści od Voldemorta, a tym bardziej, jak mógłby pomóc w ich zrealizowaniu.
- Severusie, masz zamiar mi to jeszcze dzisiaj powiedzieć? – przerwał po dłuższej chwili panującą ciszę Lucjusz. Snape, podniósł na niego wzrok i patrząc mu głęboko w oczy, odparł:
- Czarny Pan wyznaczył zadanie do wykonania, dla twojego syna.
- Witaj Lucjuszu, cieszę się że tak szybko przybyłeś. Wiem, że nie było to łatwe, zważywszy na tak późną porę.
- Och, to nie był żaden problem, Severusie. Wiem, że nie kazałbyś mi tego robić, nie mając ważnego powodu, a po Twoim liście wnioskuję że taki masz.
- Tak, masz rację. Związane jest to z moim wczorajszym spotkaniem z Czarnym Panem.
- Czyżby nowe polecenia?
- Owszem. – Odpowiedział krótko Mistrz Eliksirów i spuścił wzrok na dywan, leżący przed kominkiem, ponownie pogrążając się w swoich rozmyślaniach. Nie wiedział jak ma przekazać wieści od Voldemorta, a tym bardziej, jak mógłby pomóc w ich zrealizowaniu.
- Severusie, masz zamiar mi to jeszcze dzisiaj powiedzieć? – przerwał po dłuższej chwili panującą ciszę Lucjusz. Snape, podniósł na niego wzrok i patrząc mu głęboko w oczy, odparł:
- Czarny Pan wyznaczył zadanie do wykonania, dla twojego syna.
__________________________________
Jest rozdział 8! Przepraszam Was szczerze, z całego mojego małego serduszka, że tak późno, ale kompletnie nie miałam czasu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :>
Rozdział z dedykacją dla Was wszystkich! To dzięki Wam piszę :)
Dominika - jak zwykle - genialna jesteś. --> Dziękuję <3
Zachęcam do komentowania i pozdrawiam cieplutko!
Shadii. :>
Kurczę, tak się zagłębiłam w treść, że nie zauważyłam, kiedy koniec notki :D Mówiłaś mi, że impreza w 10 notce będzie, a tu wychodzi, że w 9. No bo jak "sobotniego wieczoru"... Nie wiem, co mam napisać, bo w ogóle odebrano mi wenę do wszystkiego ;P Zadanie dla Dracona? Coś ciekawego ;> Ginny widzę chce zaangażować się w swatanie "tej dwójki"... SS i urodziny? Nie wyobrażam sobie Gryfonów na urodzinach Severusa ;p. Hermiona cmoknęła Malfoya , jupi, jupi :D A zgadzam się, Draco rzeczywiście bardzo skromny.
OdpowiedzUsuńNo to pozdrawiam, i więcej czasu i weny życzę -.-,
Mionka M. :D
hah, :D Jak zwykle trafne spostrzeżenia :D
UsuńDziękuję za komentarz! :>
Ta minka na koniec ostatniego zdania mówi sama za siebie :D
Wiem, wiem, z tym czasem u mnie kiepsko, no ale :C
Postaram się Wam to wynagrodzić:>
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam cieplutko,
Shadii. :>
To się porobiło ! O w mordę !!!! Mój komentarz będzie krótki bo jestem za bardzo skołowana tym co się będzie działo. Ginny nie daj się !!!
OdpowiedzUsuńWENY
Dziękuję za komentarz! :D
UsuńPozdrawiam cieplutko,
Shadii. :>
Noo naprawdę fajnie - dużo humorku, lepszy styl, wyrabiasz się kobieto, naprawdę tylko Cię chwalić. Czekam na ciąg dalszy, który pewnie będzie jeszcze lepszy :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz! Wiele to dla mnie znaczy :>
UsuńPostaram się, zeby następne rozdziały były coraz lepsze :>
Również pozdrawiam!
Shadii. :>
oj oj oj , niedługo sie pogniewamy :P
OdpowiedzUsuńczekać tydzień na nowy rozdział ukochanego bloga to jest coś okropnego, wiesz? ;)
nie no żartuję, mamy przecież jeszcze zycie prywatne ...
ale co do rozdziału to powiem ci ze warto było czekać ten tydzień czy ileś tam :D
był naprawdę fajny .
nie wiem jak cię pochwalić , brak mi słów .
tylko już mnie tak nie strachaj , myslałam że porzuciłaś bloga :D
pozdrawiam
madeline
heheh, dziękuję za komentarz!
UsuńNo co Ty, nie porzuciłabym tego bloga :) Nie zrobiłabym tego ze względu na to, że narazie Wena dopisuje, a poza Tym szkoda tracić takich czytelników jak Wy! :>
Dziękuję jeszcze raz i również pozdrawiam :D
Shadii. :>
Hmm, co też wieczorne spacerki z psem mogą zdziałac;-) Rozdział genialny, co nie powinno nikogo dziwic, bo wszystkie takie są;-) A ja czekam na imprezę... Oj będzie się działo, ale nie mogę nic powiedziec, chociaż aż mnie skręca... Dobra ja już kończę bo mnie Anusia zabije!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich czytających i buziaki przesyłam dla maleństwa!
Beta***
Dziękuję za komentarz! Hah co prawda to prawda! Wene znajdziesz wszędzie :D
UsuńHaha nie no, raczej Cie nie zabije :D
Również buziaczki dla Ciebie!
Pozdrawiam cieplutko
Shadii. :>
Witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMam obsesje na punkcie dramione, że nie mogłoby mnie tu zabraknąć.
Ogółem spodobało mi się spotkanie Draco z Hermioną.
Malfoy jest dokładnie taki jak go lubię.
Wredny i obłudny a zarazem zaskakujący.
Moim zdaniem wspaniale wykreowałaś jego postac i nie mogę nic zarzucić.
pozdrawiam serdecznie.
http://pokochac-lotra.blogspot.com
Dziękuję! To wiele dla mnie znaczy:)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba :>
Postaram się Was nie zawieść!
Pozdrawiam ciepło!
Shadii :>
JEST!!! ZAJEBISTY ROZDZIAŁ!! już nie moge się doczekać tańca Hermiony!! to będzie super!! kiedy next?? :D
OdpowiedzUsuńa i wpadnij jak znajdziesz czas http://milosc-choroba-zakazna.blogspot.com/
Usuńhah dziękuję! :D
UsuńNowa notka... hmm... nie wiem, cały piątek i sobotę mam zawaloną, pewnie naskrobię coś w niedzielę:) ale nie wiem dokładnie kiedy dziewiątka zostanie opublikowana :)
Pozdrawiam Ciepło!
Shadii :D
PS. Z tym moim czasem jest niedobrze, bo nie mam go praktycznie wg. Ale postaram się znaleźć chwilkę na przeczytanie! :>
Świetny rozdział ;). Ciekawe, co będzie się działo na tej imprezie... Fajnie piszesz i masz fajne pomysły. Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz! :>
UsuńPojawienie się nowego rozdziału zalezy od czasu, którego niestety nie mam za dużo:C
Ale postaram się cos naskrobać w miarę szybko.
Dzięki tym miłym komentarzom Wena aż mnie od środka roznosi, dlatego piszę rozdział własnie w tej chwili :)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam ciepło!
Shadii. :>
czyżby zadanie było związane z naszą Hermi ? ;>
OdpowiedzUsuńps. na hermiona-hogwart.blogspot.com pojawił się nowy rozdział ;)
Nic nie zdradzę ;>
UsuńPozdrawiam :D
Shadii.
Naprawde super dosłownie nie wiem kiedy sie skonczył. Kocham cb i twojego bloga. :P Kiedy next ?
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz!
UsuńJest mi bardzo miło mogąc czytać takie opinię :>
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam ciepło,
Shadii. :D
Kurcze, czemu skończyłaś w takim momencie? Aż mi żołądek podskoczył do gardła (tak wczuwam się za bardzo). Impreza zbliża się pełną parą. Na pierwszy rzut oka przypomina mi integracyjne przyjecie, ale Ślizgoni chyba myślą o specjalnej integracji. Moim zdaniem Draco powinien powiedzieć Ginny o tym chorym zakładzie.
OdpowiedzUsuń