piątek, 29 marca 2013

Rozdział 3


Witam, przedstawiam Wam rozdział trzeci, z którego osobiście nie jestem zadowolona. Mam jednak nadzieję, że Wam choć trochę się spodoba. Także nie przedłużam już i życzę miłej lektury. Zapraszam do czytania! :)
__________________________________________________________
Z rozmachem otworzyła drzwi do przedziału, w którym siedzieli opiekunowie czterech domów. Ich miny mówiły same za siebie. Byli tak zaskoczeni nagłym przybyciem Gryfonki, że zapomnieli jak się mówi. Pierwsza odzyskała głos profesor McGonagall.
- Co się stało panno Gran… - Nie zdążyła dokończyć, gdyż w słowo wpadła jej Hermiona.
- Pani profesor! Musi mnie Pani wysłuchać! Tu chodzi o życie wszystkich, którzy znajdują się w tym pociągu! – Następnie opowiedziała jej o tym jak zdawało jej się, że ktoś ją obserwuje, jednak największą wagę przykuła do opisu snu. McGonagall wysłuchała wszystkiego do końca, nie przerywając ani razu. Gdy dziewczyna skończyła, profesor odezwała się.
- Zatem nie ma na co czekać! Musimy szybko wszystkich stąd przeteleportować! Panno Granger, proszę iść po Pana Malfoya i zająć się uczniami waszych domów. My zajmiemy się resztą. Spotkamy się w Hogwarcie! – Po tych słowach poczuli ponowny wstrząs pociągu. Nie czekając dłużej wybiegli z przedziału i każdy pobiegł w swoją stronę. Zdyszana Hermiona była w połowie drogi, gdy nagle pociąg zatrzymał się, po czym zaczął się przechylać. Przerażona Gryfonka zwiększyła tempo i po chwili była już w przedziale, należącym do Malfoya. Zdziwiony przybyciem brązowowłosej i zarazem zdezorientowany całą sytuacją Ślizgon, wysłuchał nieskładnej wypowiedzi Hermiony, po czym momentalnie wybiegł z przedziału biegnąc tam, gdzie siedzieli uczniowie z jego domu.
Brązowowłosa cały czas mając na uwadze swój sen, chciała oszukać przeznaczony im los. Biegła najszybciej jak tylko mogła, zaglądając do każdego przedziału i krzycząc:
- Wszyscy wychodzić! Bez paniki! Każdy będzie bezpieczny! Przeteleportuje was do Hogwartu! – Przerażeni Gryfoni wybiegli na korytarz trzymając się za ręce, tak by umożliwić Hermionie przeteleportowanie. Niestety, w tym samym czasie pociąg przechylił się już tak mocno, że musieli się czegoś trzymać, by nie spaść. Życie uczniów zależało teraz od niej. To ona utrzymywała ich w pociągu, trzymana przez Ginny za nogę. Dziewczyna, jedną ręką trzymając się klamki od przedziału, drugą starała się wyciągnąć różdżkę. „Jak ja nienawidzę tych swoich proroczych snów!” – myślała gorączkowo. Już miała w ręce rzecz, która umożliwiłaby im bezpieczne dostanie się do Hogwartu, gdy pociąg przechylił się tak, że był już całkowicie w pionie, a różdżka wypadła jej z ręki spadając gdzieś w przepaść. Hermiona zaczynała panikować przecież nie da rady przeteleportować się bez różdżki. Ostatkami sił trzymała się klamki, która sprawiała wrażenie, jakby zaraz miała pęknąć.
- Trzymajcie się mocno! Nikt nikogo nie puszcza, zrozumiano?! Nawet, jeśli spadniemy macie się nie puszczać! WSZYSCY TRZYMAJĄ SIĘ ZA RĘCE! JASNE?! – Wrzeszczała do Gryfonów. Po chwili usłyszała przeraźliwy krzyk. Odwracając głowę, zobaczyła jak Seamus Finnigan wypada przez okno pociągu, tym samym wybijając szybę. Dla niego już był koniec, ale oni jeszcze żyli! Może stanie się cud i jakoś uda im się przeżyć? Niestety los planował inaczej. W tym samym momencie klamka pękła i wszyscy zaczęli spadać w dół. Hermiona płakała. Płakała jak dziecko. Nie chciała umierać, była przecież na to za młoda! Jeszcze chwila a wypadnie przez drzwi pociągu spadając w otchłań, jeszcze chwila i przestanie czuć cokolwiek… Nagle poczuła jak ktoś łapie ją za rękę, a potem to dziwne, znajome uczucie w okolicy pępka… W następnej sekundzie wylądowała na podłodze w Wielkiej Sali, a obok niej… Malfoy. To on ich przeteleportował! To on ich ocalił! Odłożył dumę i uprzedzenie na bok i złapał ją za rękę, tym samym ratując cały Gryffindor! Ale właśnie… Czy wszyscy przeżyli? Hermiona momentalnie wstała i rozejrzała się po Wielkiej Sali. Ślizgoni, Puchoni i Krukoni siedzieli już przy swoich stołach patrząc na zaistniałą sytuację z przerażeniem i zdziwieniem wymalowanym na twarzach. Gryfonka odszukała wzrokiem swoich przyjaciół. Ginny… żyje! Harry… żyje! … Ron…, zaraz, gdzie jest Ron? Obróciła się kilka razy wokół własnej osi szukając byłego chłopaka… I znalazła go… obściskującego się z Lavender. Nie przywiązała jednak do tego wagi, on już się dla niej nie liczył. Nie patrząc na Malfoya pobiegła w stronę opiekunki Domu Lwa.
- Pani profesor! Czy wszyscy żyją? Ja… wypadła mi różdżka… ja nie miałam jak ich uratować… To Malfoy… Malfoy… to on nas uratował… to wszystko dzięki niemu… - Wyrzucała z siebie Gryfonka.
- Uspokój się Hermiono. Nie obwiniaj się. To przecież nie ty stałaś za tym wszystkim. Niestety… nie każdemu udało się przeżyć… Parvati Patil, Padma Patil Seamus Finnigan i Dean Thomas zginęli… Niestety… czasu nie cofniemy. Jest to dla nas przeogromna strata i nikomu nie jest teraz łatwo. – Profesorka, widząc łzy spływające po policzkach Hermiony, dodała:
- Ale proszę cię Hermiono, nie obwiniaj się. Widać tak musiało być. Nic nie mogłaś zrobić.
- Tt..Tta… Tak Pani Profesor. Dz… Dziękuję… Ja… naprawdę… ja… przepraszam… - Hermiona jąkała się jak nigdy. Nie wiedziała co ma teraz zrobić, w jej głowie była kompletna pustka. Odwróciła się i szybkim krokiem podeszła do przyjaciół. Wtuliła się w tors Harrego, potem uściskała mocno Ginny. Płakała, chociaż była szczęśliwa, że jej najbliżsi przyjaciele żyją. Musiała jeszcze podziękować Malfoyowi za uratowanie życia… Ale zrobi to jutro. Dzisiaj nie ma już na to siły. Musi ochłonąć.
- Herm, chodź do stołu. Musisz coś zjeść. Jesteś wykończona. – To mówiąc Ginny wzięła przyjaciółkę pod ramię i poprowadziła do stołu. Harry poszedł za nimi. Gdy tylko usiedli, Dumbledore wstał i zaczął mówić.
- Drodzy uczniowie! To co się dzisiaj stało… jest nie do opisania. Składam ogromne kondolencje dla przyjaciół osób, które zginęły… Ogłaszam tygodniową żałobę. Jutro, wraz z pozostałymi nauczycielami, przygotuję specjalną tablicę upamiętniającą zmarłych. Następnie uczcimy to minutą ciszy, po czym każdy postawi zaczarowaną świecę* jako znak, że o nich pamiętamy. Chciałbym wam jeszcze powiedzieć, że Oni będą patrzeć na was gdzieś tam, z góry i pomagać wam w trudnych wyborach. Te osoby zawsze będą z wami. Będą w waszym sercu. Będą stać za wami murem i wspierać was. Pamiętajmy o Nich! Zważając na to, co dzisiaj przeszliście, jutrzejsze lekcje są odwołane. Zakańczając prosiłbym jeszcze, aby dzisiaj o 2100, czyli za godzinę, Prefekci Naczelni stawili się u mnie w gabinecie. – To mówiąc klasnął w dłonie, a stoły zapełniły się jedzeniem. Zbliżała się godzina 2100, sala pustoszała. Po skończeniu kolacji Hermiona powoli wstała od stołu i podążyła do gabinetu Dyrektora, wciąż obwiniając się o zaistniałą sytuację. Nawet nie zauważyła kiedy doszła w wyznaczone miejsce. Wchodząc do pomieszczenia jej wzrok spoczął na siedzącym już w środku Draconie. Pozostała dwójka Prefektów również już tam była. Brązowowłosa powiedziała krótkie i ciche „dobry wieczór”, po czym usiadła na jedynym wolnym krześle, które znajdowało się obok krzesła Malfoya. 
- Cieszę się, że Pani przyszła Panno Granger. Zatem zaczynajmy. Wezwałem was tutaj z prostych przyczyn. Otóż chcę się od was dowiedzieć, co dokładnie stało się podczas podróży. Czy któreś z was zauważyło coś podejrzanego?
- Ja zauważyłam Panie Dyrektorze… - Hermiona usłyszała cichy głosik po lewej stronie pomieszczenia. Okazało się, że była to Prefekt Naczelna Ravenclaw’u. Dziewczyna ta uchodziła za bardzo skromną lecz mądrą osobę. Charakteryzowała się błyskotliwością i spostrzegawczością. – Otóż, idąc w stronę łazienki przechodziłam koło okna, zatrzymałam się przy nim i wyjrzałam, krajobraz był piękny… ten zachód słońca te odległe lasy… Jednak spojrzawszy w niebo przez ułamek sekundy wydawało mi się, że widziałam przerażającą postać, która choć nie miała skrzydeł, leciała w stronę pociągu. Zaskoczona przetarłam oczy dłonią i spojrzałam ponownie w to samo miejsce. Lecz nikogo tam nie było. Ze względu na to, że nie spałam od kilku dni, uznałam, że tylko mi się przewidziało, a potem działo się najgorsze. Pociągiem potężnie wstrząsnęło. Stałam jak sparaliżowana, gdy podbiegła do mnie profesor McGonagall i kazała teleportować siebie i pozostałych uczniów Ravenclaw’u . Zapominając o tym co zobaczyłam w oknie, wykonałam polecenie profesor McGonagall.
- Jak dokładnie wyglądała ta postać? – Dyrektor, widocznie poruszony opowieścią Cho Chang, chciał dowiedzieć się jak najwięcej o tym dziwnym stworze, którego rzekomo widziała brunetka.
- Ja… nie pamiętam dokładnie, Dyrektorze…, ale ta postać… ona była jakby podobna do człowieka. Miała nogi i ręce, posturę przypominającą ludzką, poza dwoma małymi szczegółami… Owy osobnik miał… długi, wijący się ogon, a jego skóra była całkowicie czarna… i taka jakby… gadzia.
- Hmm… ciekawe… bardzo ciekawe… Czy coś jeszcze panno Chang?
- Nie… to wszystko co pamiętam. – Powiedziała cicho i nie odezwała się już do końca spotkania.
- Na dzisiaj to tyle. Należy wam się porządny odpoczynek, więc lećcie już spać. Spokojnej nocy. – Mówiąc to, wstał i odprowadził całą czwórkę do drzwi. Wszyscy posłusznie wyszli mówiąc ciche „dobranoc” i każdy poszedł w swoją stronę.
Hermiona była już na trzecim piętrze, gdy nagle ktoś złapał ją w talii, usta zakrył dłonią i wepchnął w ciemny, pusty korytarz. Przerażona Gryfonka nie wiedząc co robić stanęła jak spetryfikowana i czekała, aż osobnik ten w końcu ją puści. Gdy uścisk na talii zelżał dziewczyna odwróciła się do owego napastnika i stanęła jak wryta, bowiem przed nią stał… Nie kto inny jak Ron. Dziewczyna natychmiast zmieniła swój wyraz twarzy, tak by zauważalna była tylko obojętność. Postanowiła nie odzywać się jako pierwsza.
- I co teraz Hermiona? Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że się boisz. – Wpatrywał się w nią bezczelnie, ironicznie się uśmiechając.
- Wiesz co Ron? Jesteś żałosny. Wstydzisz się do mnie podejść przy wszystkich? Pewnie boisz się, że zrobię ci kolejną awanturę, co? – Hermiona z triumfem przeniosła wzrok na twarz rudzielca i pewnie popatrzyła mu w oczy.
- Ja jestem żałosny? Zobaczysz, jeszcze przyjdziesz do mnie i będziesz błagać bym do ciebie wrócił. – Zaśmiał się perfidnie w twarz brązowowłosej. Na co ta uderzyła go w twarz. Zaskoczony Weasley złapał ją jedną ręką za oba nadgarstki,tak, by nie mogła się obronić, po czym drugą odwdzięczył jej się tym samym. Pod wpływem siły uderzenia dziewczyna upadła na podłogę trzymając się za policzek. Zaskoczona zachowaniem Rona wstała i powiedziała mu prosto w twarz:
- Nienawidzę Cię Weasley. Wiesz, chyba pójdę do tej twojej Brown i podziękuję jej za to, że mi ciebie odebrała. Nadal nie rozumiem jak mogłam chodzić z takim frajerem jak ty. – Mówiąc to odeszła zostawiając go samego. Po chwili usłyszała tylko:
- Jesteś nic nie wartą szlamą, Granger. Nic dziwnego, że nikt cię nie chce. – Hermiona słysząc to nie wytrzymała już dłużej. Dała upust emocjom. Nie powstrzymywała już łez. Usiadła na parapecie, zakryła twarz dłońmi i pozwoliła sobie na chwilę słabości. Nagle usłyszała czyjeś kroki. Pomyślała, że to Ron za nią poszedł, więc bezmyślnie wykrzyczała:
- Czego tu szukasz, chcesz mnie jeszcze raz uderzyć? A może wyzwać? Proszę bardzo! Śmiało! Przecież taki ktoś jak ja nie śmie podnieść ręki na czystokrwistego Czarodzieja! – W tym samym momencie podniosła wzrok i od razu pożałowała swoich słów. Momentalnie wytarła ręką łzy i wściekła na siebie odwróciła głowę z powrotem w okno.
- Co ty tu robisz, Malfoy? – Nadal patrząc w okno zwróciła się do Ślizgona.
- Nie powinno Cię to obchodzić Granger. Lepiej powiedz czemu ryczysz, kto Cię wyzwał i kto uderzył?
- Nie powinno Cię to obchodzić Malfoy. – Naśladując ton jego głosu, odwróciła wzrok w jego stronę. Chociaż było ciemno, doskonale widziała te jego stalowe tęczówki, które jak zwykle nie wyrażały żadnych emocji. Może i był jej wrogiem, ale musiała przyznać, że był pociągający i niesamowicie umięśniony. Jego twarz miała idealne rysy, jego włosy – cudowny platynowy kolor. Już wiedziała dlaczego każda dziewczyna w zamku pragnie, by choć na chwilę na nią spojrzał. Zapatrzona w jego oczy dopiero teraz zaczęła odbierać bodźce jakie dopływały do jej uszu. Wracając na ziemię zobaczyła, jak Malfoy zdziwiony macha jej ręką przed oczami.
- Coś mówiłeś? – Nadal lekko rozmarzonym głosem powiedziała, nie spuszczając wzroku z jego oczu.
- Tak Granger. Pytałem kto Cię uderzył i wyzwał. I dlaczego tak się na mnie gapisz? Ostatnio jesteś jakaś dziwna. – Stwierdził. Tym razem to on, patrząc w jej orzechowe oczy zatopił się w nich na kilka chwil, zanim nie usłyszał odpowiedzi dziewczyny.
- Nie powinno Cię to obchodzić. Wybacz, ale naprawdę nie mam siły się z tobą teraz użerać – Chciała go wyminąć lecz nie pozwolił jej na to. Złapał ją za nadgarstki, dużo delikatniej niż Ron lecz stanowczo, i przygwoździł do ściany.
- Albo mi powiesz, albo będę zmuszony sam się dowiedzieć, wchodząc do twojego umysłu, a tego chyba nie chcesz, co Granger? – Uśmiechnął się na swój ulubiony sposób i puścił nadgarstki Hermiony.
- Nie masz prawa czytać mi w myślach! – Oburzona dziewczyna kolejny raz próbowała go wyminąć, ale nie przyniosło to żadnego efektu.
- Ja mogę wszystko, Granger. Nie zmieniaj tematu. To pewnie ten Wieprzlej co? To on doprowadził cię do takiego stanu? – Co on wyprawia? Przecież to szlama! Dlaczego tak nagle zainteresował go jej los? Co się z nim do cholery jasnej dzieje? Dracon nie mógł zrozumieć, dlaczego w ogóle za nią poszedł. Dlaczego podsłuchał jej rozmowę z tym rudym kretynem? I skoro wiedział wszystko, to czemu teraz ją o to wypytuje? Ta cała sytuacja nie miała sensu.
- A od kiedy to zaczął interesować Cię mój los, co Malfoy? Może i Ron, a może i nie Ron. To naprawdę nie jest twoja sprawa. – Wyminęła trochę zamyślonego chłopaka i podążyła w stronę Pokoju Wspólnego Gryfonów. Blondyn nadal stał w tym samym miejscu i wpatrywał się w punkt, w którym jeszcze przed chwilą widział Granger. Gdy przemyślał już wszystko, postanowił, że w tym roku da rudemu w kość tak, że ten idiota popamięta go do końca życia. Sam osobiście nie lubił Granger, dokuczał jej na każdym kroku. Ale kłótnie z nią dawały mu pewnego rodzaju satysfakcję. Tylko ona potrafiła mu odpyskować, zawsze miała gotową jakąś ciętą ripostę. Ale rudzielec przegiął pałę uderzając ją. Tego nie miał prawa zrobić. Mimo wszystko Granger jest dziewczyną, a żaden chłopak nie ma prawa uderzyć dziewczyny. Musi wymyślić coś, żeby Wieprzlej go popamiętał. Malfoy nienawidził go bardziej niż Granger i Pottera razem wziętych. Już wiedział co zrobi, miał cały plan ułożony w głowie. Trzeba go będzie jeszcze tylko wcielić w życie. Uśmiechając się do siebie podążył do swojego dormitorium by odpocząć. To co zrodziło się w jego głowie, miało wykonać się już w przeciągu kilku dni… Trzeba tylko trochę cierpliwości.
                                                                              *****
Hermionę obudziły jasne promienie słońca, przedostające się do jej pokoju przez duże okno, które ukazywało przepiękny krajobraz. Stare, lekko pochyłe drzewo, pod którym tak uwielbiała siadać i czytać książki. Duże, ciemne jezioro, z jednej strony otoczone gęstym, młodym laskiem. Zielona trawa, która rosła na żyznej glebie. To wszystko było tak cudowne, że miało się wrażenie, że krajobraz ten jest jakby ze snu.
Hermiona powoli wstała z łóżka przeciągając się i potężnie ziewając. Zeszłego wieczoru nawet nie zdążyła przyglądnąć się swojemu nowemu, prywatnemu dormitorium. Ściany o czerwonych barwach ślicznie komponowały się z obramowaniem okna, firankami i żyrandolem, które były w barwie złota. Panele zrobione z ciemnego drewna doskonale pasowały do mebli o tym samym kolorze. Łóżko z czerwoną pościelą i złotymi poduszkami stało przy ścianie naprzeciwko drzwi. Po lewej stronie łóżka w rogu ściany znajdowała się biblioteczka z książkami Hermiony, obok której umieszczone zostały kolejne drzwi, prowadzące do łazienki, o zielonych ścianach i białym wyposażeniu. Jako Prefekt Naczelny brązowowłosa miała również dostęp do łazienki Prefektów. Po prawej stronie łóżka, obok okna mieściło się biurko z pergaminami i wszystkimi potrzebnymi rzeczami na zajęcia. Szafa na ubrania stała przy tej samej ścianie co drzwi. Wszystko ładnie się ze sobą komponowało.
Dziewczyna poszła do łazienki, zabierając z szafy ubrania i puszysty zielony ręcznik, a z biurka różdżkę, którą dała jej McGonagall ze względu na to, że dziewczyna straciła swoją w pociągu. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i osuszyła włosy zaklęciem. Patrząc w lustro zauważyła okropny ślad na policzku – pozostałość po wczorajszej rozmowie z Ronem. Czarami sprawiła, że ślad zniknął. Jednak zaklęcie to było krótkotrwałe. Po chwili ubrana wyszła z łazienki. Ze względu na żałobę nałożyła czarne rurki i białą bluzkę, którą przykryła czarną bluzą. Na nogi włożyła buty koloru spodni . Włosy upięła w wysoki kucyk, po czym wyszła na śniadanie.
W Wielkiej Sali było już sporo osób, przebiegła wzrokiem po stole Ślizgonów, przy którym siedzieli już Malfoy i jego świta. Podchodząc do swojego stołu ujrzała Rona jak zwykle objadającego się wszystkim po kolei. Usiadła obok Ginny witając się z nią i Harrym, i również zaczęła jeść.
Nagle drzwi otworzyły się i do Wielkiej Sali wszedł Dyrektor. Doszedłszy na miejsce zaczął swoje przemówienie.
- Drodzy uczniowie! Dzisiaj o godzinie 1800 wszyscy studenci Hogwartu mają stawić się na Trzecim Piętrze, przed Izbą Pamięci. Zostanie w niej umieszczona tablica upamiętniająca osoby, które wczoraj zginęły podczas podróży. Uczcimy to wydarzenie minutą ciszy, po czym każdy z was zapali zaczarowaną świecę. Na razie to wszystko. Smacznego! – Dyrektor zasiadł za stołem i wdał się w rozmowę z profesorem Snape’em i profesor McGonagall. W tym czasie Hermiona wraz z Ginny i Harrym poszli do dormitorium brązowowłosej. Na jej nieszczęście zaklęcie, który rzuciła przestało działać. Przyjaciele od razu zauważyli czerwony ślad ręki na policzku Hermiony.
- Miona, co to u licha jest? Kto ci to zrobił?! – Ginny ciężko było ukryć zdenerwowanie. Harry również był oburzony.
- To… To nic takiego… Wczoraj po spotkaniu z dyrektorem… będąc na trzecim piętrze zostałam zatrzymana przez Rona… Kłóciliśmy się a potem... on mnie uderzył… - Brązowowłosa siadając na łóżku wbiła wzrok w podłogę.
- Jak to Cię uderzył?! Oo nie, tego już za wiele. – Ruda wstała całkowicie wkurzona i wyszła z dormitorium Hermiony. Harry wymienił spojrzenia z Gryfonką, po czym oboje wybiegli za przyjaciółką.
Tymczasem w pokoju wspólnym Domu Lwa…

___________________________________________
Zaczarowane świece – Były to białe, wysokie na 30 centymetrów świece, na które rzucone zostało zaklęcie tak, by się nigdy nie wypaliły.

19 komentarzy:

  1. Trochę chaotyczne ale ogólny sens jest w porządku. Postać Malfoy'a chyba zostanie moją ulubioną w tym opowiadaniu. Powodzenia i inspiracji na dalsze części - oby wszystkie tak długie :)
    Venetiia Noks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Ten rozdział nie wyszedł mi tak jak bym chciała. Ale postaram się poprawić. Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. nie chce mi się na koniec kolejki iść więc wpycham się tu... ogólnie jest dobrze akcja itd, ale jak sama Veni ( moja muza :D) pisze troszeczkę chaotyczne to. Mi jednak się podoba i będę tu zaglądać co jakiś czas:D

      Usuń
    3. jeej, dziękuję! Zgadzam się z wami w pełni, wyszło chaotycznie, ale myślę, że czwarty rozdział wyszedł mi lepiej.
      Dziekuję za komentarz i pozdrawiam! :D
      Shadii.

      Usuń
    4. moja tez - ze względu do wielirj nirchęci do Rona

      Usuń
  2. no , brak mi słów :) Dla mnie opowiadanie jest genialne :)
    Czekam na nowy rozdział , pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie rozdział jest świetny! Strasznie nie lubię Rona ;/ Gbur jeden! Niech mu Hermiona zrobi na złość! A co do Malfoy'a bardzo mi się podoba to jak go przedstawiłaś w tym opowiadaniu ;) W wolnej chwili zapraszam do mnie ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarz! Jest mi niezmiernie miło, że podoba Ci się moje opowiadanie. Postaram się pisać co raz lepiej :)
    Również pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś dodałam nową notkę :3
    Zapraszam na: http://ranyzamkniete.blogspot.com
    / Malfoy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie ! :D W sumie fajnie, że zaczęłaś pisać, myślałam że Ci za bardzo nie wyjdzie, no ale myliłam się :D
    Podoba mi się, że Ron odgrywa tu nie zbyt miłą postać, bo ogólnie za nim nie przepadam :D
    Nie mogę doczekać się, aż będą jakieś pierwsze ,,romantyczne'' sceny z Draco i Hermioną :D
    Bardzo mi się podoba, powodzenia w pisaniu. :D
    Skava.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huhuhuhu dzięki :3
      Też nie lubie Rona.
      Ogromną radość mi sprawiłas wchodząc tutaj i komentując.
      Romantyczne scenki będą jak tylko uporządkuje wszystko i wprowadze opis każdej postaci. Jeszcze trochę poczekasz :D
      Jeszcze raz dziękuję! Pozdrawiam :3

      Usuń
    2. ok,ok będę czekać. :D

      Usuń
  7. Genialne opowiadanie! :D
    od samego początku strasznie mi się spodobało ;p
    ach ten Ron!
    co jak co , ale jego to nie lubie najbardziiej :|
    i jak miał czelnośc uderzyć Hermione?! o Bożeeee, żałośne xd
    coś czuję , że coś fajnego Draco kombinuje xd
    i o co chodzi z tym potworem? :o
    czekam na next xd

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  8. hah też nie lubię Rona :D
    No Draco wykombinuje coś całkowicie oryginalnego, ale więcej nie zdradze! :>
    Ten potwór.. hmm chciałam ubarwić tą historię, sprawić by była oryginalna. :D
    Będzie o nim w kolejnych rozdziałach, nie wiem jeszcze dokładnie których, ale wyjaśni się to na pewno, także spokojnie :D
    Dziękuję bardzo za komentarz ;3
    Również pozdrawiam : D

    OdpowiedzUsuń
  9. To po prostu niesamowite wspaniały rozdział :D
    Pozdrawiam Roszpunka :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaki długaśny rozdział. Notka nie jest taka zła. Tylko brakowało mi jakieś refleksji. W końcu zginęło wiele uczniów z Gryffindoru. Ron też sie zachował jakby nic nie było. W końcu stracił dwóch współlokatorów. Chyba nie jest aż takim bezdusznym draniem. To uderzenie Hermiony było poniżej pasa. Fuj! Jak ja nienawidzę damskich bokserów. Cieszę sie ,że Draco się tym jakoś zajmie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się z Tobą - rozdział mi nie wyszedł :)
      Dziękuję za krytykę - tego właśnie potrzeba początkującym pisarkom. I chyba też nie tylko początkującym. :D
      Dziękuję za komentarz, pozdrawiam serdecznie,
      Shadii. :))

      Usuń