Jeszcze raz dziękuję!
A co do moich kochanych czytelniczek - dziękuję za pocieszne komentarze, dające dużego kopa! ;*
Zapraszam was do czytania, życzę miłej lektury! :)
____________________________________________________
- RON!! – Wrzasnęła na całe gardło Ginn nie przejmując się, że patrzy na nią teraz cały Dom Lwa. – MUSIMY POROZMAWIAĆ! – Nie czekając, aż rudy podejdzie, sama przeszła te kilka kroków, po czym wzięła swojego brata za fraki i pociągnęła w swoją stronę. Zaskoczony chłopak odwrócił się i utkwił pytające spojrzenie w siostrze.
- Co się tak gapisz?! Lepiej mi wszystko wyjaśnij dopóki jeszcze jestem w stanie uspokoić swoje nerwy. – Wściekła Gryfonka nie miała zamiaru mu odpuścić.
- Co mam ci wyjaśnić? Ginny, co się stało? – Ron szczerze nie wiedział o co chodzi, ale gdy zobaczył, że do pokoju wbiega zdyszana Hermiona, olśniło go. – Aaa… o to chodzi… Widzę, że wiadomości w Hogwarcie rozprzestrzeniają się szybciej niż myślałem. Chodź, porozmawiamy na osobności. – Ron nie spodziewał się, że Hermiona opowie o wszystkim Ginny. Zrobiło mu się głupio, jednak nie dał po sobie tego poznać - Nigdzie z tobą nie idę. Masz mi to wyjaśnić tu i teraz, a potem bez żadnej dyskusji iść i przeprosić Mionę! – powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Co? A niby za co mam ją przepraszać? Zasłużyła sobie! – Weasley pewnym wzrokiem patrzył z góry na swoją siostrę. Ginny nie pozostała mu dłużna. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, chłopaka już dawno by grzebali.
- Ty… Ty… Ty bezczelny gnoju! Rozszarpię cię, słyszysz?! – Już miała się rzucić na oszołomionego brata, gdy do akcji wkroczył Harry i odciągnął Ginn na bok trzymając tak, by mu się nie wyrwała. Następnie do rudowłosej podbiegła Hermiona przytulając ją i tym samym próbując uspokoić.
- Uspokój się Ginn, nie warto marnować sobie zdrowia, naprawdę… A tak przy okazji, dziękuję ci, że stanęłaś po mojej stronie, mimo, że Ron jest twoim bratem. Chodźcie, idziemy stąd. – Mówiąc to, wzięła przyjaciółkę za rękę i wyszła z pomieszczenia. Harry podążył za nimi. Poszli do dormitorium Hermiony, która wyciągnęła z szuflady biurka trzy piwa kremowe i rozdzieliła je między siebie a przyjaciół. Reszta popołudnia przebiegła spokojnie. Rozmawiali ze sobą o wszystkich chwilach spędzonych razem, o przygodach, które Harry przeżył w towarzystwie Hermiony… Nawet nie zauważyli kiedy na zegarze wybiła godzina 1400, co oznaczało, że w Wielkiej Sali właśnie rozpoczyna się obiad. Wstając i przeciągając się leniwie wyszli z dormitorium. Byli już na pierwszym piętrze, kiedy Hermiona nagle się zatrzymała, głową wskazując jakiś odległy punkt na końcu korytarza.
- Czy ja dobrze widzę ? Przecież to… – Ginny była całkowicie zbita z tropu. Otóż kilkanaście metrów przed nimi stał…
Malfoy… - i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że właśnie bajerował do… Lavender Brown!
- Ten świat schodzi na psy… - Skomentował słusznie Harry po czym udał się na obiad. Dwie Gryfonki, odrywając zdezorientowane spojrzenie od gruchających ze sobą gołąbków, już miały podążyć za chłopakiem, gdy brązowowłosa zobaczyła rudą czuprynę Rona. Ginny obróciła głowę w tą samą stronę i skwitowała krótko:
- Oho, będzie ciekawie. – Nie pomyliła się, ponieważ Weasley, gdy tylko zobaczył Lavender flirtującą z Malfoyem od razu zareagował tak, jak przewidziały to dwie przyglądające się tej akcji Gryfonki.
- Lavender, co ty tu do cholery robisz i to jeszcze z Malfoyem?! – Wyprowadzony z równowagi rudzielec wbił swoje spojrzenie w blondynkę.
- Ja… ja tylko… - Nie zdążyła dokończyć bo w słowo wpadł jej Malfoy.
- Co Wieprzlej, boli cię to, że nie masz przy mnie szans, aa? – Zadowolony z siebie blondyn uśmiechnął się ironicznie.
- Malfoy lepiej zostaw moją dziewczynę w spokoju, bo…
- Bo co? Posługiwać się różdżką - nie umiesz, bić się – nie umiesz, więc co ty mi możesz zrobić? – Ślizgon roześmiał się pogardliwie na co Ron zareagował błyskawicznie. Niewiele myśląc rzucił się na Dracona z pięściami. Ten jednak zrobił szybki unik, a rudzielec upadł na podłogę. Wszyscy obserwujący to zdarzenie parsknęli śmiechem. Wkurzony chłopak wstając otrzepał swoją szatę, rzucił do Lavender krótkie „porozmawiamy później”, i wyśmiany przez wszystkich, ruszył na obiad. Pozostali, łącznie z Gryfonkami, również zaczęli się rozchodzić zmierzając w kierunku Wielkiej Sali. Hermiona postanowiła złapać Malfoya po obiedzie i wypytać go o tę sytuacje z Brown. Teraz jednak skupiła się na słuchaniu Dyrektora, który ponownie przypomniał o zbiórce przed Izbą Pamięci o godzinie 1800. Powiadomił również o kolejnym zebraniu Prefektów Naczelnych, w jego gabinecie, po kolacji. Następnie klasnął w dłonie życząc wszystkim „Smacznego”. Gdy na stołach pojawiły się posiłki, uczniowie zaczęli jeść. Hermiona rzuciła krótkie spojrzenie na stół Ślizgonów. Jej wzrok uchwycił stalowo-szare oczy Malfoya, które przyglądały jej się jakby z zamyśleniem i zainteresowaniem zarazem. Po skończonym posiłku brązowowłosa wstała od stołu i wyszła z Wielkiej Sali. Postanowiła poczekać na blondyna na korytarzu. Wiedziała o czym chce z nim porozmawiać, jednak teraz w jej głowie dało się słyszeć cienki głosik, który wołał „wypadałoby mu podziękować Hermiono, w końcu uratował ci życie.” Przeklęty Malfoy. Dlaczego akurat on? Będzie musiała włożyć sporo wysiłku w te podziękowania, ale musi to zrobić. W końcu gdyby nie on, jej ciało leżałoby teraz bezwładnie gdzieś w przepaści, rozkładając się obok innych zwłok zmarłych osób. Na samą myśl o tym poczuła dreszcze. W najbliższym czasie nie planowała ginąć i miała zamiar trzymać się tego postanowienia. Po około pięciu minutach czekania z Sali wyszedł Malfoy. Zlustrował Gryfonkę swoim nieprzeniknionym wzrokiem i już zamierzał odchodzić, gdy usłyszał swoje nazwisko.
- Malfoy, możemy porozmawiać? – Niepewnie wypowiadając te słowa podeszła kilka kroków do przodu.
- O czym ty chcesz ze mną rozmawiać, Granger? – Chłopak spodziewał się, że prędzej czy później ta pogawędka się odbędzie, ale doskonale to ukrył.
- O tym co było dziś na korytarzu. Co to do cholery miało znaczyć? – Dziewczyna teraz już pewnym krokiem podeszła jeszcze bliżej, tak, że teraz stali w odległości około jednego metra.
- Spokojnie, Granger. Przestań się czepiać, bo jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosna. – Uśmiechnął się tak jak to tylko Ślizgon potrafi, ciekawy tego jaką otrzyma odpowiedź.
- Nie jestem zazdrosna, Malfoy – Warknęła oburzona. – Doskonale wiedziałeś, że Brown jest dziewczyną Rona.
- I o to mi właśnie chodzi. Moim celem jest upokorzenie tego kretyna. Zniżę się nawet do tego, by podbijać do tej całej Brown. Przynajmniej ten rudy złamas otrzyma to, na co zasłużył. – Z satysfakcją stwierdził przenosząc swój wzrok na oczy Gryfonki o pięknym kolorze orzechów. Czaiły się w nich teraz iskierki złości i poddenerwowania. Tak bardzo lubił denerwować tą drobną istotkę. Już nie robił tego, chcąc ją upokorzyć, czy wyzwać. Droczył się z nią, bo sprawiało mu to pewnego rodzaju radość. Pomimo, że czystość krwi nadal miała dla niego znaczenie, to teraz już nie miał poczucia obowiązku wyzywania jej od szlam. Nie nienawidził tej dziewczyny tak bardzo jak kiedyś. Pewnie myślał by tak jeszcze przez długi czas, gdyby nie szturchnięcie w ramię, które wyrwało go z letargu.
- Ziemia do Malfoya! Kontaktujesz jeszcze? – Hermiona rozbawiona zachowaniem blondyna trochę się rozluźniła.
- Mówiłaś coś? – Nie chcąc zdradzić, że to ona była przed chwilą obiektem jego myśli, na powrót założył swoją maskę obojętności i spojrzał na nią chłodnym wzrokiem.
- Tak. Pytałam czy to znaczy, że flirt z Lavender to ściema? – Powtórzyła pytanie Gryfonka.
- Tak Granger. Brawo. Ale masz nikomu nie mówić, jasne? Zależy mi na tym, by ta akcja się powiodła.
- Hmm…
- Granger. – Upomniał ją Malfoy.
- No wiesz…
- Granger!
- No co?! Nie ma nic za darmo. Co będę miała w zamian za to, że będę siedzieć cicho? – Chłopak popatrzył na nią z politowaniem. Była to mina mówiąca „i co, uważasz, że ja Draco Malfoy, mam dać w zamian coś Tobie, Hermionie Granger, najbardziej wkurzającej dziewczynie w szkole? – niedoczekanie.” Hermiona doskonale zrozumiała przekaz i szybko odpowiedziała.
- No okej… jak nie to nie… Chyba będę zmuszona wygadać to wszystkim, których spotkam na drodze… - Demonstracyjnie się odwracając zaczęła iść w stronę jakiejś grupki Gryfonów, którzy z zainteresowaniem przyglądali się rozmowie Ślizgona z brązowowłosą. Widząc, jak Malfoy szybko rusza za nią z miną w stylu „nawet nie próbuj”, przyspieszyła. Blondyn również przyspieszył. Dziewczyna myśląc, że może być zabawnie, odwróciła głowę do Malfoya i poruszyła ustami niemo wypowiadając słowa „Twój plan jest spalony, Malfoy”, następnie zaczęła uciekać. Chłopak szybko złapał haczyk i natychmiast ruszył w pogoń za nią. Był o wiele wyższy od Hermiony i miał zdecydowanie dłuższe kroki, więc bez problemu dogonił Gryfonkę przed grupką zaciekawionych tą sytuacją obserwatorów. Stanowczo objął ją w talii i wepchnął w boczny korytarz, przyciskając do ściany. Starając się uspokoić swój oddech, powiedział z triumfem wymalowanym na twarzy.
- I co teraz, Granger? – Nadal obejmując ją w talii przybliżył się do niej, doskonale wiedząc o tym, że dziewczyna się go boi.
- Teraz, Malfoy, puścisz mnie i pozwolisz odejść w spokoju. – powiedziała nadal szybko oddychając, celowo akcentując jego nazwisko.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Masz mi natychmiast przyrzec, że nie piśniesz nikomu ani słówka, bo inaczej…
- Bo inaczej co, Malfoy? Zabijesz mnie? – Odparła rozbawiona.
- Gorzej. – Odpowiedział tajemniczo się uśmiechając. Na chwilę oboje utonęli w swoich oczach. I Ślizgon i Gryfonka odkryli, że już nie jest pomiędzy nimi tak, jak było do tej pory. Wbrew pozorom byli do siebie podobni. Mimo tylu różniących ich szczegółów potrafili znaleźć wiele wspólnych cech.
Oboje uwielbiali czytać książki, oboje byli odważni, sprytni i posiadali ogromną wiedzę. Byli typem samotników, lubiących trwać w ciszy, pogrążając się we własnych myślach. Wszystko robili po swojemu, byli uparci, ale wychodziło im to na dobre. Tak od siebie oddaleni, a jednocześnie tak bliscy, tak różni, a zarazem tak podobni. Jak książę i księżniczka z dwóch różnych bajek, próbujący odnaleźć dla siebie miejsce w tym okrutnym świecie. Łączyło ich więcej niż przypuszczali, jednak ani on, ani ona, nie chcieli przyznać tego przed samym sobą. Jego oczy – szare, zimne, pozbawione emocji. Jej oczy – orzechowe, ciepłe, wyrażające wiele emocji. On – oziębły, suchy*, niedostępny, zamknięty na uczucia innych. Ona – miła, dobra, ciepła, pomocna, otwarta na świat i innych ludzi. Nawet tak diametralna różnica nie przeszkadzała im w staniu teraz bardzo blisko siebie i spoglądaniu sobie w oczy. I jedno i drugie chciało zagłębić się w nich jak w ciekawej lekturze i wyczytać wszystko, czego jeszcze nie wiedzieli. Hermiona nie miała pojęcia ile czasu minęło, gdy tak stali i patrzyli się na siebie, pewnie tkwiła by w tym samym miejscu dalej, gdyby nie czyjeś odchrząknięcie. Jak oparzona odepchnęła od siebie blondyna i odskoczyła na bezpieczną odległość. Intruzem, który ośmielił się im przeszkodzić okazała się Ginny. Zaraz za nią stał Blaise, który wyglądał jak spetryfikowany, a obok Blaise’a na chwilę zatrzymała się Pansy. Prychnęła tylko i zadzierając nosa najwyżej jak mogła, odeszła.
- Można wiedzieć co wy tu robicie? RAZEM? – Blaise dopiero teraz otrząsnął się z szoku, nadal trochę niedowierzając, że widzi tu, w tak dwuznacznej sytuacji, dwoje największych wrogów Hogwartu.
- My… ee… my… - Hermiona plątała się jak nigdy, więc z ratunkiem przybył jej Draco, który jak zwykle na wszystko miał już gotową odpowiedź.
- Rozmawiamy, Blaise. O sprawach Prefektów Naczelnych, więc bądź łaskaw odejść, nie przerywając nam tej ważnej dyskusji. – Uśmiechnął się do przyjaciela ironicznie i nagle dotarł do niego jakże banalny fakt.
- Skoro pytasz mnie co ja tu robię z Granger, to może ty odpowiesz mi co ty tu robisz z Wiewiórką, co? – Blaise’owi zrzedła mina. No tak, o tym nie pomyślał. Wypalił więc bez namysłu:
- Stoję, Smoku. Jakiś problem? – Uśmiechnął się przymilnie do przyjaciela, który wyglądał teraz jak załamany. „Merlinie, z kim ja się zadaje…-.-” – pomyślał Draco.
- Ależ skąd Diable. Żaden problem. Tak tylko pytam… Z ciekawości – Umyślnie zaakcentował dwa ostatnie słowa ubarwiając je swoim firmowym uśmiechem.
- W takim razie skoro nie ma problemu, to nie ma rozmowy. My już spadamy. Nie przeszkadzajcie sobie… – Ciemnoskóry chłopak puścił oczko do Hermiony, po czym dodał - … Gołąbeczki wy moje. – Wyszczerzył się jak najpiękniej umiał i szybko – jakby obawiając się, że zaraz dostanie gwarantowany pobyt w Skrzydle Szpitalnym – odszedł wraz z Ginny w stronę Lochów. Hermiona zdziwiona zachowaniem przyjaciółki postanowiła, że wypyta ją o to przy najbliższej okazji.
- Dobra Granger, my tu gadu-gadu a czas leci. Do zobaczenia. – Dwa ostatnie wyrazy powiedział dziwnie tajemniczo i posłał jej dwuznaczny uśmiech.
- Sugerujesz coś?
- Może tak, a może nie..
- RON!! – Wrzasnęła na całe gardło Ginn nie przejmując się, że patrzy na nią teraz cały Dom Lwa. – MUSIMY POROZMAWIAĆ! – Nie czekając, aż rudy podejdzie, sama przeszła te kilka kroków, po czym wzięła swojego brata za fraki i pociągnęła w swoją stronę. Zaskoczony chłopak odwrócił się i utkwił pytające spojrzenie w siostrze.
- Co się tak gapisz?! Lepiej mi wszystko wyjaśnij dopóki jeszcze jestem w stanie uspokoić swoje nerwy. – Wściekła Gryfonka nie miała zamiaru mu odpuścić.
- Co mam ci wyjaśnić? Ginny, co się stało? – Ron szczerze nie wiedział o co chodzi, ale gdy zobaczył, że do pokoju wbiega zdyszana Hermiona, olśniło go. – Aaa… o to chodzi… Widzę, że wiadomości w Hogwarcie rozprzestrzeniają się szybciej niż myślałem. Chodź, porozmawiamy na osobności. – Ron nie spodziewał się, że Hermiona opowie o wszystkim Ginny. Zrobiło mu się głupio, jednak nie dał po sobie tego poznać - Nigdzie z tobą nie idę. Masz mi to wyjaśnić tu i teraz, a potem bez żadnej dyskusji iść i przeprosić Mionę! – powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Co? A niby za co mam ją przepraszać? Zasłużyła sobie! – Weasley pewnym wzrokiem patrzył z góry na swoją siostrę. Ginny nie pozostała mu dłużna. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, chłopaka już dawno by grzebali.
- Ty… Ty… Ty bezczelny gnoju! Rozszarpię cię, słyszysz?! – Już miała się rzucić na oszołomionego brata, gdy do akcji wkroczył Harry i odciągnął Ginn na bok trzymając tak, by mu się nie wyrwała. Następnie do rudowłosej podbiegła Hermiona przytulając ją i tym samym próbując uspokoić.
- Uspokój się Ginn, nie warto marnować sobie zdrowia, naprawdę… A tak przy okazji, dziękuję ci, że stanęłaś po mojej stronie, mimo, że Ron jest twoim bratem. Chodźcie, idziemy stąd. – Mówiąc to, wzięła przyjaciółkę za rękę i wyszła z pomieszczenia. Harry podążył za nimi. Poszli do dormitorium Hermiony, która wyciągnęła z szuflady biurka trzy piwa kremowe i rozdzieliła je między siebie a przyjaciół. Reszta popołudnia przebiegła spokojnie. Rozmawiali ze sobą o wszystkich chwilach spędzonych razem, o przygodach, które Harry przeżył w towarzystwie Hermiony… Nawet nie zauważyli kiedy na zegarze wybiła godzina 1400, co oznaczało, że w Wielkiej Sali właśnie rozpoczyna się obiad. Wstając i przeciągając się leniwie wyszli z dormitorium. Byli już na pierwszym piętrze, kiedy Hermiona nagle się zatrzymała, głową wskazując jakiś odległy punkt na końcu korytarza.
- Czy ja dobrze widzę ? Przecież to… – Ginny była całkowicie zbita z tropu. Otóż kilkanaście metrów przed nimi stał…
Malfoy… - i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że właśnie bajerował do… Lavender Brown!
- Ten świat schodzi na psy… - Skomentował słusznie Harry po czym udał się na obiad. Dwie Gryfonki, odrywając zdezorientowane spojrzenie od gruchających ze sobą gołąbków, już miały podążyć za chłopakiem, gdy brązowowłosa zobaczyła rudą czuprynę Rona. Ginny obróciła głowę w tą samą stronę i skwitowała krótko:
- Oho, będzie ciekawie. – Nie pomyliła się, ponieważ Weasley, gdy tylko zobaczył Lavender flirtującą z Malfoyem od razu zareagował tak, jak przewidziały to dwie przyglądające się tej akcji Gryfonki.
- Lavender, co ty tu do cholery robisz i to jeszcze z Malfoyem?! – Wyprowadzony z równowagi rudzielec wbił swoje spojrzenie w blondynkę.
- Ja… ja tylko… - Nie zdążyła dokończyć bo w słowo wpadł jej Malfoy.
- Co Wieprzlej, boli cię to, że nie masz przy mnie szans, aa? – Zadowolony z siebie blondyn uśmiechnął się ironicznie.
- Malfoy lepiej zostaw moją dziewczynę w spokoju, bo…
- Bo co? Posługiwać się różdżką - nie umiesz, bić się – nie umiesz, więc co ty mi możesz zrobić? – Ślizgon roześmiał się pogardliwie na co Ron zareagował błyskawicznie. Niewiele myśląc rzucił się na Dracona z pięściami. Ten jednak zrobił szybki unik, a rudzielec upadł na podłogę. Wszyscy obserwujący to zdarzenie parsknęli śmiechem. Wkurzony chłopak wstając otrzepał swoją szatę, rzucił do Lavender krótkie „porozmawiamy później”, i wyśmiany przez wszystkich, ruszył na obiad. Pozostali, łącznie z Gryfonkami, również zaczęli się rozchodzić zmierzając w kierunku Wielkiej Sali. Hermiona postanowiła złapać Malfoya po obiedzie i wypytać go o tę sytuacje z Brown. Teraz jednak skupiła się na słuchaniu Dyrektora, który ponownie przypomniał o zbiórce przed Izbą Pamięci o godzinie 1800. Powiadomił również o kolejnym zebraniu Prefektów Naczelnych, w jego gabinecie, po kolacji. Następnie klasnął w dłonie życząc wszystkim „Smacznego”. Gdy na stołach pojawiły się posiłki, uczniowie zaczęli jeść. Hermiona rzuciła krótkie spojrzenie na stół Ślizgonów. Jej wzrok uchwycił stalowo-szare oczy Malfoya, które przyglądały jej się jakby z zamyśleniem i zainteresowaniem zarazem. Po skończonym posiłku brązowowłosa wstała od stołu i wyszła z Wielkiej Sali. Postanowiła poczekać na blondyna na korytarzu. Wiedziała o czym chce z nim porozmawiać, jednak teraz w jej głowie dało się słyszeć cienki głosik, który wołał „wypadałoby mu podziękować Hermiono, w końcu uratował ci życie.” Przeklęty Malfoy. Dlaczego akurat on? Będzie musiała włożyć sporo wysiłku w te podziękowania, ale musi to zrobić. W końcu gdyby nie on, jej ciało leżałoby teraz bezwładnie gdzieś w przepaści, rozkładając się obok innych zwłok zmarłych osób. Na samą myśl o tym poczuła dreszcze. W najbliższym czasie nie planowała ginąć i miała zamiar trzymać się tego postanowienia. Po około pięciu minutach czekania z Sali wyszedł Malfoy. Zlustrował Gryfonkę swoim nieprzeniknionym wzrokiem i już zamierzał odchodzić, gdy usłyszał swoje nazwisko.
- Malfoy, możemy porozmawiać? – Niepewnie wypowiadając te słowa podeszła kilka kroków do przodu.
- O czym ty chcesz ze mną rozmawiać, Granger? – Chłopak spodziewał się, że prędzej czy później ta pogawędka się odbędzie, ale doskonale to ukrył.
- O tym co było dziś na korytarzu. Co to do cholery miało znaczyć? – Dziewczyna teraz już pewnym krokiem podeszła jeszcze bliżej, tak, że teraz stali w odległości około jednego metra.
- Spokojnie, Granger. Przestań się czepiać, bo jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosna. – Uśmiechnął się tak jak to tylko Ślizgon potrafi, ciekawy tego jaką otrzyma odpowiedź.
- Nie jestem zazdrosna, Malfoy – Warknęła oburzona. – Doskonale wiedziałeś, że Brown jest dziewczyną Rona.
- I o to mi właśnie chodzi. Moim celem jest upokorzenie tego kretyna. Zniżę się nawet do tego, by podbijać do tej całej Brown. Przynajmniej ten rudy złamas otrzyma to, na co zasłużył. – Z satysfakcją stwierdził przenosząc swój wzrok na oczy Gryfonki o pięknym kolorze orzechów. Czaiły się w nich teraz iskierki złości i poddenerwowania. Tak bardzo lubił denerwować tą drobną istotkę. Już nie robił tego, chcąc ją upokorzyć, czy wyzwać. Droczył się z nią, bo sprawiało mu to pewnego rodzaju radość. Pomimo, że czystość krwi nadal miała dla niego znaczenie, to teraz już nie miał poczucia obowiązku wyzywania jej od szlam. Nie nienawidził tej dziewczyny tak bardzo jak kiedyś. Pewnie myślał by tak jeszcze przez długi czas, gdyby nie szturchnięcie w ramię, które wyrwało go z letargu.
- Ziemia do Malfoya! Kontaktujesz jeszcze? – Hermiona rozbawiona zachowaniem blondyna trochę się rozluźniła.
- Mówiłaś coś? – Nie chcąc zdradzić, że to ona była przed chwilą obiektem jego myśli, na powrót założył swoją maskę obojętności i spojrzał na nią chłodnym wzrokiem.
- Tak. Pytałam czy to znaczy, że flirt z Lavender to ściema? – Powtórzyła pytanie Gryfonka.
- Tak Granger. Brawo. Ale masz nikomu nie mówić, jasne? Zależy mi na tym, by ta akcja się powiodła.
- Hmm…
- Granger. – Upomniał ją Malfoy.
- No wiesz…
- Granger!
- No co?! Nie ma nic za darmo. Co będę miała w zamian za to, że będę siedzieć cicho? – Chłopak popatrzył na nią z politowaniem. Była to mina mówiąca „i co, uważasz, że ja Draco Malfoy, mam dać w zamian coś Tobie, Hermionie Granger, najbardziej wkurzającej dziewczynie w szkole? – niedoczekanie.” Hermiona doskonale zrozumiała przekaz i szybko odpowiedziała.
- No okej… jak nie to nie… Chyba będę zmuszona wygadać to wszystkim, których spotkam na drodze… - Demonstracyjnie się odwracając zaczęła iść w stronę jakiejś grupki Gryfonów, którzy z zainteresowaniem przyglądali się rozmowie Ślizgona z brązowowłosą. Widząc, jak Malfoy szybko rusza za nią z miną w stylu „nawet nie próbuj”, przyspieszyła. Blondyn również przyspieszył. Dziewczyna myśląc, że może być zabawnie, odwróciła głowę do Malfoya i poruszyła ustami niemo wypowiadając słowa „Twój plan jest spalony, Malfoy”, następnie zaczęła uciekać. Chłopak szybko złapał haczyk i natychmiast ruszył w pogoń za nią. Był o wiele wyższy od Hermiony i miał zdecydowanie dłuższe kroki, więc bez problemu dogonił Gryfonkę przed grupką zaciekawionych tą sytuacją obserwatorów. Stanowczo objął ją w talii i wepchnął w boczny korytarz, przyciskając do ściany. Starając się uspokoić swój oddech, powiedział z triumfem wymalowanym na twarzy.
- I co teraz, Granger? – Nadal obejmując ją w talii przybliżył się do niej, doskonale wiedząc o tym, że dziewczyna się go boi.
- Teraz, Malfoy, puścisz mnie i pozwolisz odejść w spokoju. – powiedziała nadal szybko oddychając, celowo akcentując jego nazwisko.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Masz mi natychmiast przyrzec, że nie piśniesz nikomu ani słówka, bo inaczej…
- Bo inaczej co, Malfoy? Zabijesz mnie? – Odparła rozbawiona.
- Gorzej. – Odpowiedział tajemniczo się uśmiechając. Na chwilę oboje utonęli w swoich oczach. I Ślizgon i Gryfonka odkryli, że już nie jest pomiędzy nimi tak, jak było do tej pory. Wbrew pozorom byli do siebie podobni. Mimo tylu różniących ich szczegółów potrafili znaleźć wiele wspólnych cech.
Oboje uwielbiali czytać książki, oboje byli odważni, sprytni i posiadali ogromną wiedzę. Byli typem samotników, lubiących trwać w ciszy, pogrążając się we własnych myślach. Wszystko robili po swojemu, byli uparci, ale wychodziło im to na dobre. Tak od siebie oddaleni, a jednocześnie tak bliscy, tak różni, a zarazem tak podobni. Jak książę i księżniczka z dwóch różnych bajek, próbujący odnaleźć dla siebie miejsce w tym okrutnym świecie. Łączyło ich więcej niż przypuszczali, jednak ani on, ani ona, nie chcieli przyznać tego przed samym sobą. Jego oczy – szare, zimne, pozbawione emocji. Jej oczy – orzechowe, ciepłe, wyrażające wiele emocji. On – oziębły, suchy*, niedostępny, zamknięty na uczucia innych. Ona – miła, dobra, ciepła, pomocna, otwarta na świat i innych ludzi. Nawet tak diametralna różnica nie przeszkadzała im w staniu teraz bardzo blisko siebie i spoglądaniu sobie w oczy. I jedno i drugie chciało zagłębić się w nich jak w ciekawej lekturze i wyczytać wszystko, czego jeszcze nie wiedzieli. Hermiona nie miała pojęcia ile czasu minęło, gdy tak stali i patrzyli się na siebie, pewnie tkwiła by w tym samym miejscu dalej, gdyby nie czyjeś odchrząknięcie. Jak oparzona odepchnęła od siebie blondyna i odskoczyła na bezpieczną odległość. Intruzem, który ośmielił się im przeszkodzić okazała się Ginny. Zaraz za nią stał Blaise, który wyglądał jak spetryfikowany, a obok Blaise’a na chwilę zatrzymała się Pansy. Prychnęła tylko i zadzierając nosa najwyżej jak mogła, odeszła.
- Można wiedzieć co wy tu robicie? RAZEM? – Blaise dopiero teraz otrząsnął się z szoku, nadal trochę niedowierzając, że widzi tu, w tak dwuznacznej sytuacji, dwoje największych wrogów Hogwartu.
- My… ee… my… - Hermiona plątała się jak nigdy, więc z ratunkiem przybył jej Draco, który jak zwykle na wszystko miał już gotową odpowiedź.
- Rozmawiamy, Blaise. O sprawach Prefektów Naczelnych, więc bądź łaskaw odejść, nie przerywając nam tej ważnej dyskusji. – Uśmiechnął się do przyjaciela ironicznie i nagle dotarł do niego jakże banalny fakt.
- Skoro pytasz mnie co ja tu robię z Granger, to może ty odpowiesz mi co ty tu robisz z Wiewiórką, co? – Blaise’owi zrzedła mina. No tak, o tym nie pomyślał. Wypalił więc bez namysłu:
- Stoję, Smoku. Jakiś problem? – Uśmiechnął się przymilnie do przyjaciela, który wyglądał teraz jak załamany. „Merlinie, z kim ja się zadaje…-.-” – pomyślał Draco.
- Ależ skąd Diable. Żaden problem. Tak tylko pytam… Z ciekawości – Umyślnie zaakcentował dwa ostatnie słowa ubarwiając je swoim firmowym uśmiechem.
- W takim razie skoro nie ma problemu, to nie ma rozmowy. My już spadamy. Nie przeszkadzajcie sobie… – Ciemnoskóry chłopak puścił oczko do Hermiony, po czym dodał - … Gołąbeczki wy moje. – Wyszczerzył się jak najpiękniej umiał i szybko – jakby obawiając się, że zaraz dostanie gwarantowany pobyt w Skrzydle Szpitalnym – odszedł wraz z Ginny w stronę Lochów. Hermiona zdziwiona zachowaniem przyjaciółki postanowiła, że wypyta ją o to przy najbliższej okazji.
- Dobra Granger, my tu gadu-gadu a czas leci. Do zobaczenia. – Dwa ostatnie wyrazy powiedział dziwnie tajemniczo i posłał jej dwuznaczny uśmiech.
- Sugerujesz coś?
- Może tak, a może nie..
– „Znowu ten dwuznaczny
uśmiech. Jeszcze trochę i nie wytrzymam” – Pomyślała Hermiona. Draco chciał
wyminąć Gryfonkę i udać się do swojego dormitorium, ale ta zastąpiła mu drogę,
z nieśmiałym uśmiechem i niezwykle uroczymi rumieńcami. „No, no… potrafi być słodka, jeśli chce… Co ja gadam, ogarnij się
Malfoy, ogarnij!” – Draco, wkurzony na siebie za ciągłe myślenie o tej
niskiej istotce, przystanął i utkwił pytające spojrzenie w jej oczach.
Hermiona, wyraźnie speszona jego zachowaniem, miała jeszcze większy problem z
ułożeniem składnego zdania.
- Bo widzisz… ja chciałam… ee… no… jachciałamcipodziękować… - wydusiła na jednym oddechu.
- Słucham? Powtórz, bo nie dosłyszałem. – Rozbawiony zachowaniem dziewczyny, chciał się jeszcze trochę z nią podroczyć.
- No to słuchaj uważnie, bo drugi raz tego nie powtórzę. Chciałam ci podziękować za uratowanie mi życia. Gdyby nie ty, teraz by mnie tu nie było. Mam u ciebie dług. – Uśmiechając się nieśmiało popatrzyła na niego. On również na nią spojrzał.
- Nie ma sprawy Granger. A co do tego długu, to bądź spokojna, jeszcze zdążysz mi się odwdzięczyć. – Uśmiechając się na swój ulubiony sposób wyminął ją i poszedł w swoją stronę. Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała i patrzyła w punkt, w którym przed chwilą zniknął Malfoy, po czym podążyła do swojego dormitorium. Od ich ostatniej rozmowy minęły dwie godziny. Była równo 1700. Za sześćdziesiąt minut miała stawić się pod Izbą Pamięci. Poszła więc do łazienki, wzięła szybki, odświeżający prysznic i wysuszyła włosy zaklęciem. Owijając się puszystym, zielonym ręcznikiem wyszła z łazienki i ubrała się. Miała jeszcze pół godziny, więc wzięła do ręki swoją ulubioną książkę, ułożyła się wygodnie na łóżku i zagłębiła się w treści lektury. Nie dane jej było czytać długo, bowiem po kilku minutach usłyszała pukanie do drzwi. Otwierając je ujrzała Ginny, po czym gestem zaprosiła ją do środka.
- Cześć Hermiono. Chyba musimy sobie porozmawiać. – Ginny, lekko się uśmiechając, usiadła na łóżku przyjaciółki.
- Witaj Ginny. To samo mogę powiedzieć do ciebie. – Hermiona podejrzliwym wzrokiem wpatrywała się w rudowłosą, drobną istotkę, siedzącą obok niej.
- No bo widzisz… Zabini się zmienił. Rozmawiamy normalnie od jakiegoś czasu, ale są to relacje czysto koleżeńskie! Żebyś sobie przypadkiem nic nie pomyślała. Zresztą od jakiegoś czasu zauważyłam, że Nott się na mnie patrzy. Jest dość przystojny i wydaje się w miarę normalny, jak na Ślizgona… ostatnio zaprosił mnie na spacer po błoniach. Zgodziłam się i było naprawdę miło. Kto wie, może coś z tego wyjdzie?
- Ginny, czy ci kompletnie odbiło? Przecież to są Ślizgoni! – Brązowowłosa nie mogła zrozumieć postawy i zachowania Rudej.
- No to co, nie sądzisz, że czas zakopać topór wojenny? Zresztą oni są w porządku.
- Rób jak chcesz, ale ja tego nie popieram.
- Nie jesteś lepsza Hermi, ta akcja dzisiaj z Malfoyem… wyglądało to bardzo dwuznacznie. – Ginny rozbawiona poruszyła brwiami do góry i w dół.
- Młoda! Przestań! Co ty sobie myślisz? – Powiedziała z udawanym oburzeniem orzechowooka. Bardzo rozbawił ją gest, który przed chwilą wykonała jej przyjaciółka.
- No, ale o co ci chodzi? Mówię jak jest. Przyznaj się, jest pomiędzy wami jakaś chemia?
- No ty chyba całkowicie upadłaś na głowę! Ja i Malfoy? Phi. Nawet w snach. Ginny, czy ty się aby na pewno dobrze czujesz? Bo coś mi się wydaje, że nie. – Hermiona oburzona spojrzała na Rudą spode łba.
- Oj Miona, Miona spokojnie, nie denerwuj się tak, przecież ja tylko żartuję. Dochodzi osiemnasta. Musimy iść pod Izbę Pamięci. – Mówiąc to wstała i podeszła do drzwi, czekając na przyjaciółkę. Następnie obie wyszły z dormitorium i podążyły na trzecie piętro. Po drodze zaopatrzyły się jeszcze w zaczarowane pochodnie. Były tam już wszystkie klasy. Każdy miał przy sobie świece. Uczniowie ustawili się według roczników – od najmłodszego do najstarszego – po czym czwórkami podchodzili do tablicy, stawiając zapalone gromnice. Tablica była pomysłowo zrobiona. Przy każdym nazwisku zostało umieszczone magiczne zdjęcie ofiary, data urodzenia, jej krótki opis oraz zasługi. Jako nagłówek widniała data nieszczęsnej przygody, a pod nią napis „Pamięci ofiar katastrofy kolejowej.” Tragedia została uczczona minutą ciszy. Na koniec dyrektor wygłosił wzruszające i dość długie przemówienie, po czym wszyscy podążyli w stronę Wielkiej Sali na kolację. Skrzaty jak zwykle się postarały. Znakomite przekąski wystawione na stołach pachniały apetycznie i zachęcały do spróbowania nawet tych najbardziej wybrednych czarodziei. Hermiona, jedząc naleśniki z serem i polewą truskawkową, spojrzała na drugi koniec stołu. Siedział tam Ron. Zauważyła pewną zmianę. Nie był już rozpieszczany przez Lavender, która z obrzydliwie słodkim uśmiechem wkładała mu do ust kawałki jedzenia. Teraz siedzieli obok siebie zupełnie się do siebie nie odzywając. Brązowowłosa była pewna, że szykuje się niezła awantura.
Kończąc kolację wytarła usta chusteczką i widząc jak Malfoy wstaje od stołu, również postanowiła już iść. Do drzwi dotarli w tym samym momencie, Hermiona właśnie przygotowywała się na jakiś uszczypliwy komentarz z jego strony, ale zamiast tego blondyn otworzył drzwi i przepuścił ją pierwszą. Zaskoczona zachowaniem chłopaka, mruknęła w jego stronę krótkie „dzięki”, po czym ruszyła do gabinetu Dumbledore’a. Po drodze dołączyła do nich pozostała dwójka Prefektów, którymi byli Cho Chang z Ravenclaw’u, oraz Ernie Macmillan z Hufflepuffu. Wchodząc do środka, Malfoy znowu przepuścił Gryfonkę w drzwiach i kolejny raz ją zaskoczył. Postanowiła jednak tego nie komentować. Przywitali się z Dyrektorem i usiedli na swoich miejscach.
- Pewnie domyślacie się, dlaczego was tutaj ponownie wezwałem. Otóż chodzi o to co działo się podczas podróży. Wszystko się wyjaśniło. Razem z profesor McGonagall i profesorem Snape’em dowiedzieliśmy się co to był za stwór. Zatem potwór ten nazywa się Timor. Posługuje się pradawną, zapomnianą już magią, o nazwie Maleficia. Żywi się ludzkim strachem. Nikt nie wie jak powstał. Wiadomo jednak, że jest bardzo niebezpieczny i potrafi spowodować wiele szkód, dzięki czemu rośnie w siły, bo ludzie zwyczajnie się go boją. Podejrzewamy, że to on stał za tym wszystkim. Niepostrzeżenie wszedł do pociągu, by obserwować uczniów – Tu zwrócił swoje spojrzenie ku Hermionie. – Następnie posługując się magią zburzył odcinek torów, przez co pociągnął spadł. Poziom paniki i strachu był tak duży, że Timor zdobył wystarczająco siły na dalsze szarże. Niewykluczone więc, że będziemy mieli z nim jeszcze do czynienia. Sam zamek jest bezpieczny, ochroniony specjalnymi zaklęciami, dzięki którym żadne niebezpieczne stworzenie nie ma prawa wejść na jego teren. Także nie ma powodu do paniki. Powiadomię odpowiednie osoby, które będą miały za zadanie znaleźć potwora i się go pozbyć. To wszystko na dzisiaj. Dobranoc. – Pożegnał ich przychylnym i miłym spojrzeniem, oraz przyjaznym uśmiechem i – jak zwykle – odprowadził do drzwi. Prefekci, rzucając ciche „dobranoc” wyszli, pozostawiając dyrektora samego w gabinecie.
__________________________
* BEZ SKOJARZEŃ :D:D
- Bo widzisz… ja chciałam… ee… no… jachciałamcipodziękować… - wydusiła na jednym oddechu.
- Słucham? Powtórz, bo nie dosłyszałem. – Rozbawiony zachowaniem dziewczyny, chciał się jeszcze trochę z nią podroczyć.
- No to słuchaj uważnie, bo drugi raz tego nie powtórzę. Chciałam ci podziękować za uratowanie mi życia. Gdyby nie ty, teraz by mnie tu nie było. Mam u ciebie dług. – Uśmiechając się nieśmiało popatrzyła na niego. On również na nią spojrzał.
- Nie ma sprawy Granger. A co do tego długu, to bądź spokojna, jeszcze zdążysz mi się odwdzięczyć. – Uśmiechając się na swój ulubiony sposób wyminął ją i poszedł w swoją stronę. Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała i patrzyła w punkt, w którym przed chwilą zniknął Malfoy, po czym podążyła do swojego dormitorium. Od ich ostatniej rozmowy minęły dwie godziny. Była równo 1700. Za sześćdziesiąt minut miała stawić się pod Izbą Pamięci. Poszła więc do łazienki, wzięła szybki, odświeżający prysznic i wysuszyła włosy zaklęciem. Owijając się puszystym, zielonym ręcznikiem wyszła z łazienki i ubrała się. Miała jeszcze pół godziny, więc wzięła do ręki swoją ulubioną książkę, ułożyła się wygodnie na łóżku i zagłębiła się w treści lektury. Nie dane jej było czytać długo, bowiem po kilku minutach usłyszała pukanie do drzwi. Otwierając je ujrzała Ginny, po czym gestem zaprosiła ją do środka.
- Cześć Hermiono. Chyba musimy sobie porozmawiać. – Ginny, lekko się uśmiechając, usiadła na łóżku przyjaciółki.
- Witaj Ginny. To samo mogę powiedzieć do ciebie. – Hermiona podejrzliwym wzrokiem wpatrywała się w rudowłosą, drobną istotkę, siedzącą obok niej.
- No bo widzisz… Zabini się zmienił. Rozmawiamy normalnie od jakiegoś czasu, ale są to relacje czysto koleżeńskie! Żebyś sobie przypadkiem nic nie pomyślała. Zresztą od jakiegoś czasu zauważyłam, że Nott się na mnie patrzy. Jest dość przystojny i wydaje się w miarę normalny, jak na Ślizgona… ostatnio zaprosił mnie na spacer po błoniach. Zgodziłam się i było naprawdę miło. Kto wie, może coś z tego wyjdzie?
- Ginny, czy ci kompletnie odbiło? Przecież to są Ślizgoni! – Brązowowłosa nie mogła zrozumieć postawy i zachowania Rudej.
- No to co, nie sądzisz, że czas zakopać topór wojenny? Zresztą oni są w porządku.
- Rób jak chcesz, ale ja tego nie popieram.
- Nie jesteś lepsza Hermi, ta akcja dzisiaj z Malfoyem… wyglądało to bardzo dwuznacznie. – Ginny rozbawiona poruszyła brwiami do góry i w dół.
- Młoda! Przestań! Co ty sobie myślisz? – Powiedziała z udawanym oburzeniem orzechowooka. Bardzo rozbawił ją gest, który przed chwilą wykonała jej przyjaciółka.
- No, ale o co ci chodzi? Mówię jak jest. Przyznaj się, jest pomiędzy wami jakaś chemia?
- No ty chyba całkowicie upadłaś na głowę! Ja i Malfoy? Phi. Nawet w snach. Ginny, czy ty się aby na pewno dobrze czujesz? Bo coś mi się wydaje, że nie. – Hermiona oburzona spojrzała na Rudą spode łba.
- Oj Miona, Miona spokojnie, nie denerwuj się tak, przecież ja tylko żartuję. Dochodzi osiemnasta. Musimy iść pod Izbę Pamięci. – Mówiąc to wstała i podeszła do drzwi, czekając na przyjaciółkę. Następnie obie wyszły z dormitorium i podążyły na trzecie piętro. Po drodze zaopatrzyły się jeszcze w zaczarowane pochodnie. Były tam już wszystkie klasy. Każdy miał przy sobie świece. Uczniowie ustawili się według roczników – od najmłodszego do najstarszego – po czym czwórkami podchodzili do tablicy, stawiając zapalone gromnice. Tablica była pomysłowo zrobiona. Przy każdym nazwisku zostało umieszczone magiczne zdjęcie ofiary, data urodzenia, jej krótki opis oraz zasługi. Jako nagłówek widniała data nieszczęsnej przygody, a pod nią napis „Pamięci ofiar katastrofy kolejowej.” Tragedia została uczczona minutą ciszy. Na koniec dyrektor wygłosił wzruszające i dość długie przemówienie, po czym wszyscy podążyli w stronę Wielkiej Sali na kolację. Skrzaty jak zwykle się postarały. Znakomite przekąski wystawione na stołach pachniały apetycznie i zachęcały do spróbowania nawet tych najbardziej wybrednych czarodziei. Hermiona, jedząc naleśniki z serem i polewą truskawkową, spojrzała na drugi koniec stołu. Siedział tam Ron. Zauważyła pewną zmianę. Nie był już rozpieszczany przez Lavender, która z obrzydliwie słodkim uśmiechem wkładała mu do ust kawałki jedzenia. Teraz siedzieli obok siebie zupełnie się do siebie nie odzywając. Brązowowłosa była pewna, że szykuje się niezła awantura.
Kończąc kolację wytarła usta chusteczką i widząc jak Malfoy wstaje od stołu, również postanowiła już iść. Do drzwi dotarli w tym samym momencie, Hermiona właśnie przygotowywała się na jakiś uszczypliwy komentarz z jego strony, ale zamiast tego blondyn otworzył drzwi i przepuścił ją pierwszą. Zaskoczona zachowaniem chłopaka, mruknęła w jego stronę krótkie „dzięki”, po czym ruszyła do gabinetu Dumbledore’a. Po drodze dołączyła do nich pozostała dwójka Prefektów, którymi byli Cho Chang z Ravenclaw’u, oraz Ernie Macmillan z Hufflepuffu. Wchodząc do środka, Malfoy znowu przepuścił Gryfonkę w drzwiach i kolejny raz ją zaskoczył. Postanowiła jednak tego nie komentować. Przywitali się z Dyrektorem i usiedli na swoich miejscach.
- Pewnie domyślacie się, dlaczego was tutaj ponownie wezwałem. Otóż chodzi o to co działo się podczas podróży. Wszystko się wyjaśniło. Razem z profesor McGonagall i profesorem Snape’em dowiedzieliśmy się co to był za stwór. Zatem potwór ten nazywa się Timor. Posługuje się pradawną, zapomnianą już magią, o nazwie Maleficia. Żywi się ludzkim strachem. Nikt nie wie jak powstał. Wiadomo jednak, że jest bardzo niebezpieczny i potrafi spowodować wiele szkód, dzięki czemu rośnie w siły, bo ludzie zwyczajnie się go boją. Podejrzewamy, że to on stał za tym wszystkim. Niepostrzeżenie wszedł do pociągu, by obserwować uczniów – Tu zwrócił swoje spojrzenie ku Hermionie. – Następnie posługując się magią zburzył odcinek torów, przez co pociągnął spadł. Poziom paniki i strachu był tak duży, że Timor zdobył wystarczająco siły na dalsze szarże. Niewykluczone więc, że będziemy mieli z nim jeszcze do czynienia. Sam zamek jest bezpieczny, ochroniony specjalnymi zaklęciami, dzięki którym żadne niebezpieczne stworzenie nie ma prawa wejść na jego teren. Także nie ma powodu do paniki. Powiadomię odpowiednie osoby, które będą miały za zadanie znaleźć potwora i się go pozbyć. To wszystko na dzisiaj. Dobranoc. – Pożegnał ich przychylnym i miłym spojrzeniem, oraz przyjaznym uśmiechem i – jak zwykle – odprowadził do drzwi. Prefekci, rzucając ciche „dobranoc” wyszli, pozostawiając dyrektora samego w gabinecie.
__________________________
* BEZ SKOJARZEŃ :D:D